niedziela, 11 maja 2014

Stacja metra Taxim

Taxim to chyba najładniejsza stacja metra. W każdym razie najładniejsza z tych, na których byłem.

Tak w ogóle, to umiejętność poruszania się komunikacją publiczną w wielkich miastach, sprawia mi specyficzną przyjemność. W Londynie przejazdy metrem odbierałem jako równie podniecające jak oglądanie zmiany warty pod pałacem Buckingham. Po prostu rajcowało mnie to, że dałem radę! Może bierze się to trochę z tego, że do mojej Brzezinki co prawda dojeżdża autobus miejski, ale na co dzień jeżdżę banalnie samochodem, więc metro to dla mnie jest Metro.

Stacja Taxim jest wykafelkowana i udekorowana obrazami i grafikami o tematyce historycznej.

Istambul, Taxim

Istambul, Taxim

Codziennie wsiadałem i wysiadałem na niej w swojej drodze do pracy i codziennie jakiś inny muzyk grał tu, wystawiając kapelusz lub futerał instrumentu na datki od przechodniów. I nie było to jakieś pitulenie, ale całkiem wyrafinowana muzyka. Za pierwszym razem spotkałem duet, w którym dziewczyna akompaniowała na gitarze, a jej partner grał na klarnecie. Drugiego dnia spotkałem dwóch gitarzystów. Więc trzeciego dnia pojechałem do pracy ze statywem. To nieporęczne i rzucające się w oczy pieroństwo, ale czasem nie sposób się bez niego obejść.  

Istambul, Taxim

Projektant metra przewidział nawet specjalne miejsce do grania. Na podłodze jest wykafelkowany obrys z klawiaturą fortepianu, nutkami i kluczem wiolinowym. Nie ma wątpliwości, że grać należy właśnie tutaj. Gitarzysta z trzeciego dnia był sam i akompaniował sobie z odtwarzacza. I tym razem po prostu podobała mi się ta muzyka. Taki regularny koncert, tyle że na stacji metra. I podobało się nie tylko mi. Jakaś para zatańczyła przed nim, korzystając z chwilowej przerwy w strumieniu pasażerów. Co któryś przechodzień wrzucał coś do futerału.

Istambul, Taxim

Istambul, Taxim

Za zakrętem kolejny korytarz, kolejne ozdoby i wyjście na powierzchnię.

Istambul, Taxim

Istambul, Taxim

Może takie dekorowanie elewacji to jakiś sposób na chuliganów graficiarzy?
Tak jaskrawo oświetlona, kontrastowa i błyszcząca grafika jest wyzwaniem dla matrycy aparatu. Tym razem próbowałem się ratować funkcją HDR, ale już wiem, że następnym moim wydatkiem fotograficznym będzie filtr polaryzacyjny. No i podróżna wersja lekkiego statywu.

Za kolejnym zakrętem korytarza trafiłem na rotacyjną wystawę obrazów. Akurat tego dnia swoje prace wystawiały dwie panie: Melek Boran Basacikoglu oraz Sukran Ergincan. Jak przystało na gamoniowatego turystę, jak tylko zobaczyłem coś ciekawego, wyjąłem aparat i po prostu zacząłem robić zdjęcia. Jak nie doskoczyła do mnie autorka tych prac! Drobna i skromna dziewczyna, z zaskakującą zadziornością zaczęła mnie wypytywać: kto ja jestem, dlaczego fotografuję jej prace, co zamierzam zrobić z tymi zdjęciami, itd... Nawet moja nieznajomość języka tureckiego nie była przeszkodą w zrozumieniu tego, o co Jej chodziło. Na szczęście znalazła się kolejna pani, która już mówiła po angielsku i jakoś udało mi się wytłumaczyć, że ja nie szpieg tylko fotoamator. W końcu po chwili rozmowy, obie autorki wyraziły zgodę na robienie zdjęć ich prac oraz ich publikację w Internecie, ale pod warunkiem podpisania tych zdjęć nazwiskami autorek. Więc piszę czarno na białym: autorkami poniższych obrazów są panie Melek Boran Basacikoglu oraz Sukran Ergincan.

Istambul, Taxim

Istambul, Taxim

Istambul, Taxim

Istambul, Taxim

Istambul, Taxim

Myślę, że w warstwie emocjonalnej to są autoportrety. Obrazy są mniej więcej formatu 50 x 70 cm i kosztują około 500 - 700 TL, co daje około 1000 zł. Jeśli ktoś jest zainteresowany, to przy okazji następnego zlecenia ze Stambułu mogę przywieźć. Mnie się podobało.

Kiedy rano tamtego dnia wstałem i zobaczyłem, że pada deszcz, poczułem się mocno rozczarowany. Na szczęście dla mnie, okazało się, że nawet w deszczowy dzień można spędzić na stacji metra całkiem interesujące popołudnie.