wtorek, 24 kwietnia 2018

Muzeum RAF w Cosword

Żeby nie było tak jak w piosence Budki Suflera  "Bal Wszyskich Świętych", w niedzielę wybrałem się do muzeum RAF w Cosword. Chciałem zobaczyć samoloty i rozeznać dojazd do lotniska. Za 6 tygodni odbędą się tam pokazy lotnicze, na które już kupiłem bilet. W zeszłym roku przyjechało tu, do tego małego miasteczka, 55 000 widzów, więc lepiej zawczasu wiedzieć co i jak.


Muzeum składa się z kilku ekspozycji. Zacząłem od tej z okresu II Wojny Światowej.
Messerschmitt Me262: W ostatnich miesiącach wojny robił co chciał z alianckimi bombowcami. Na szczęście było go za mało i było już zbyt późno dla hitlerowców, żeby odwrócić losy wojny. Niemniej tłokowe i śmigłowe Spitfirery mogły się tylko popatrzeć za nim.
W odpowiedzi na niemiecką wojenna technikę lotniczą, jakieś 10 lat później, powstał English Electric P1, który jednak był tylko modelem testowym.
Kolejnym kierunkiem poszukiwań optymalnego samolotu był Gloster Meteor F8 "na pieska".
Dobrze dla wszystkich, że większość tej armady skończyła tak jak widać na pierwszym planie.
Kolejną zaawansowaną technicznie maszyną był Messerschmitt Me 410. Rozpoznawczy, przechwytujący i bombowy.
Kolejna bestia to Junkers Ju88 R-1. Początkowo ten ciężki bombowiec był szybszy od próbujących go przechwytywać myśliwców. To był jeden z najbardziej uniwersalnych samolotów Luftwafe.
A przeciw tym wszystkim niemieckim potworom stawiał czoła Supermarine Spitfire I.
Spitfire to brytyjska świętość narodowa. Tu widzimy znanego z programu Top Gear model redaktora Jamesa May w skali 1:1, czuwający przed Supermarine Spitfire.
A to jest Tiger Moth II. Na takim samolocie wstępne szkolenie przechodził James Heriot. Na szczęście dla wszytkich wielbicieli cyklu opowiadań "Wszystkie stworzenia, duże i małe" wypadł słabo.

poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Ironbridge

W sobotę wybrałem się do Ironbridge. To tam w roku 1709 Abraham Darby opracował i opatentował metodę wytapiania żelaza przy użyciu koksu. Początkowo pozwoliło mu to na produkcję żeliwnych garnków taniej niż konkurencji a później o pokuszenie się na zbudowanie pierwszego na świecie mostu z żelaza. A więc to kolejne miejsce narodzin Rewolucji Przemysłowej.


To jest pierwszy żelazny most i trzeba go zobaczyć, ale ... skoro jest pierwszy, to jest stary i wymaga konserwacji.
Alistair był tu dwa lata wcześniej i dzięki temu mógł podesłać mi zdjęcia pokazujące jak most powinien wyglądać. Ponieważ ten był pierwszy, więc zaprojektowano go i wykonano tak jakby to była robota ciesielska. Łączenia belek są na kliny, zastrzały i jaskółczy ogon.

Skoro mostu nie udało mi się zbaczyć, zostało mi tylko podziwianie okolicy. Ładna. Jest tu kilka lokalnych muzeów do obejrzenia, ale pomiędzy nimi warto jeździć samochodem.

Miejscowość jest ładna, schowana w głębokim wąwozie. I nie myślcie, że tu tak łatwo jest trafić. Nawet nawigacja może nie pomóc.
Na deser wybrałem się do prawie sąsiedniego Shrewbury. Ładne miasto. Ładniejsze od Birmingham, ale w sumie o to nietrudno.
Trafiłem tu na lekcję WF na rzece. W pierwszej chwili byłem zaskoczony, ale skoro uniwersytety organizują doroczne regaty na Tamizie, to znaczy że już licealiści muszą zawczasu ćwiczyć.

Nad rzeką spotkałem również ludzi, którzy byli razem.
No coż, pozbierałem się i poszedłem do samochodu. Miałem przed sobą jeszcze ćwiczenie jazdy po angielskiej autostradzie.

niedziela, 22 kwietnia 2018

Muzeum motocykli w Birmingham

Cudowne sześćdziesiąt lat brytyjskiej motoryzacji. Wszystko rozgrywało się tu, wokół West Midlands. Tu był potencjał utworzony przez produkcję maszyn parowych i tu funkcjonowało kilkanaście mniejszych lub większych wytwórni motocykli. Ta historia zaczęła się razem z wiekiem dwudziestym i trwała aż do momentu gdy Japończycy wkroczyli na arenę oraz gdy samochody stały się tak tanie, że wygryzły motocykle z powszechnego użytku.





Początki były trochę rowerowe a trochę wiklinowe.






Daty z naszej historii:


Rewolucja Październikowa i pierwsza Wojna Światowa










Okres Młodopolski







Przewrót Majowy Józefa Piłsudzkiego




Wybuch wojny:






Pogoń za osiągnięciami







No i odlot prawie kosmiczny




Pierwszy boxer i od razu górnozaworowy:




Royal Enfield; o mało co a byśmy takiego mieli







Uff, napatrzyłem się do syta.

wtorek, 17 kwietnia 2018

Początek sezonu rowerowego

Nareszcie w końcu przestało padać. Wiele tygodni szarugi spowodowało nie tylko to, że na polach stoi woda ale i to, że wodą nasiąkł mój nastrój. Dlatego gdy w końcu w sobotę wyszło troche słońca postanowiłem ruszyć się z domu i wypedałować z siebie całą tą stęchliznę.


Wybrałem ścieżkę wzdłóż kanału, w kierunku parku wodnego, którą pamiętałem jeszcze z mojego pierwszego tu pobytu. Nawet bez liści na drzewach wyglądała swojsko i tchnęła jakimś takim spokojem. Może część tego nastroju tworzą dzikie gęsi, które nie boją się ludzi. Zapewnie dlatego, że zawsze traktowane są przyzwoicie?




Przyzwyczaiłem się do widoku starych i nieco slumsowatych domów w mojej dzielnicy. Zato to nowe osiedle nad kanałem wydało mi się naprawdę luksusowe i elegancie. Prawie jednakowe nowe domy, porządne i nawet rur kanalizacyjnych nie puścili po wierzchu. Jak na to miasto to naprawdę musi być eksluzywna dzielnica. Sam już nie wiedzialem co bardziej podziwiać; eleganckie domy czy to, że grupka znajomych wybrała się razem na przejażdżkę barką.




Niestety miasto leży na górce, więc co kawalek są śluzy i w związku z tym zawsze ktoś musi iść na piechotę wzdłóż kanału, obsługując kolejne śluzy.




Bardziej za miastem ścieżka wzdłóż kanału okazała się mocno błotnista, dlatego postanowiłem poszukać lepszej drogi. Kiedy się już odnalazłem, okazało się że jestem koło Kingsbury Manor House. W sumie to tam chciałem dojechać, ale jakoś i ten budynek był nie z tej strony, z której się spodziewałem, i rzeka płynęła jakby w druga stronę. No cóż, kto drogi prostuje ten w domu nie nocuje.




Wracając trzymałem się już konsekwentnie ścieżki wzdłóż kanału. Miałem okazję obejrzeć małe domki zbudowane dla robotników obslugujących kanał i jego śluzy oraz większe posiadłości nadzorców i farmerów. Nie tylko ja wybrałem się tą trasą. Po drodze spotykałem innych spacerowiczów,




... barki cumujące przez zimę wzdłóż kanału i czekające na bardziej zdecydowany początek sezonu.







Przejechałem tego dnia34 kilometry. Jak na mnie i jak na pierwszy raz, to całkiem dość.