niedziela, 11 maja 2014

Policja w Stambule

Kilka tygodni przed moim wyjazdem koleżanka z pracy radziła się mnie, czy w Stambule jest bezpiecznie i czy kobieta może tam bezpiecznie chodzić po ulicy. Oczywiście zapewniłem Ją, że wszystko jest w porządku i nie ma powodów do obaw. Teraz, po mojej wizycie, chciałem to jeszcze raz potwierdzić.

Pilnowaczy wszelkiej maści i strażników jest wszędzie pełno. W zasadzie nie wiadomo po co, gdyż ludzie są tu uprzejmi i raczej życzliwi.

W newralgicznych miejscach jest również policja. Ta wygląda na zdecydowaną w działaniu, a patrole raczej nie ograniczają się do pojedynczych funkcjonariuszy.


Typowy patrol to jeden samochód pancerny i cztery autobusy policjantów.


Ludzie obecnością patrolu zwykle raczej się nie przejmowali. Dodatkowo koło prawie każdej grupy funkcjonariuszy zwykle kręcił się sprzedawca herbaty, to ten z termosami. Tak więc wszystko wyglądało zwykle jakoś tak sielankowo.




Policjanci sobie stali koło swoich autobusów, ludzie sobie chodzili tuż obok i było spokojnie. Na zdjęciu poniżej wygląda tak jakby cały pluton pilnował straganu z pamiątkami dla turystów, ale chodziło chyba o coś więcej.
 

Parę miesięcy wcześniej tu, na placu Taxim, odbywały się burzliwe zamieszki anty rządowe i ci panowie chcieli najwyraźniej uniknąć powtórki. Dobrze, że wyglądałem wtedy na turystę, bo kolega z automatem zainteresował się, dlaczego robię im zdjęcie.
 

A wracając do bezpieczeństwa na ulicach Stambułu, to jest absolutnie w porządku. Wątpię czy w Polsce chciało by się jakiemuś młodemu człowiekowi biec za mną dwadzieścia metrów, tylko po to by mi zwrócić upuszczony przez nieuwagę na ziemię karnet na przejazdy metrem. Pewnie wołał najpierw za mną, ale ja mam wyłączone słyszenie tureckiego, więc chłopak musiał się pofatygować.

Myślę, że moglibyśmy się uczyć od Turków empatii i wzajemnej życzliwości.