środa, 27 sierpnia 2014

Sierpniowy długi weekend

W długi sierpniowy weekend przyjechali do nas przyjaciele, którym chcieliśmy pokazać coś interesującego na Śląsku. Początkowo martwiłem się, co tu takiego ciekawego znaleźć do pokazywania, ale po zastanowieniu, okazało się, że jest to i owo.

W piątek pochwaliliśmy się Beskidem Śląskim. Rano wjechaliśmy kolejką na Czantorię, gdzie oglądaliśmy panoramę z wieży widokowej.



Po południu na Kubalonce oglądaliśmy ścieżkę astronomiczną, która pokazuje w skali odległości planet od słońca i ich wielkości. Halinka stanęła przy słońcu, by łatwiej było zobaczyć skalę tego modelu.

Planety są takie małe, że bez pokazywania ich palcem, trudno by było je znaleźć na zdjęciu.

Mosiężna kropkę Wenus jakoś jeszcze widać na tle ciemnego muru.

Ten widoczek nie jest jakoś szczególnie interesujący, ale pokazuje odległość od Wenus do Merkurego, koło którego właśnie przechodzą jacyś ludzie.

Ziemia jest na skwerku.

Do Marsa trzeba było jeszcze iść chyba z 800 metrów, ale później albo zabłądziliśmy, albo pokonał nas pas planetoid. Do Jowisza nie udało się już nam dotrzeć, bo przegonił nas deszcz.

W sobotę rano odwiedzaliśmy gliwicką palmiarnię. Niby to nic nadzwyczajnego, ale jakaś miejska atrakcja to jest. Zaczęliśmy od rzeźby kwiatowej pianisty w parku Chopina, ...  


... później oglądaliśmy różne tropikalne rośliny, ... 

... i w końcu dotarliśmy do najnowszego nabytku, czyli działu akwariów.


Wieczorem zaś oglądaliśmy to, co jest najbardziej górnośląskie, czyli kopalnię węgla. Szyb Guido i poziom 320 metrów wydał mi się wystarczająco śląski. No i ta deniwelacja z Czantorii.




 Mam nadzieję, że wędrówka po chodnikach i pochylniach spodobała się naszym gościom.



 Mieliśmy również okazję przejechania się kolejką i zobaczyliśmy kombajny ścianowe i chodnikowe.



Mam nadzieję, że się podobało. W końcu na tym waszym Mazowszu nie ma takich atrakcji, nieprawdaż?

niedziela, 24 sierpnia 2014

Tydzień Kultury Beskidzkiej czyli tańce bałkańskie

Mam nadzieję, że nikt się nie obrazi na mnie, za wrzucenie zespołów z różnych krajów do jednego worka "Bałkany". Ale to w końcu jest blog podróżniczy a nie dokumentacja festiwalu. Jeszcze następnego dnia pamiętałem, kto jest z Chorwacji, kto z Kosowa lub Bułgarii, a kto z Bośni i Hercegowiny. Po tygodniu jednak wszystkie te niuanse lekko się zatarły i pozostały mi w pamięci jedynie "Bałkany".

Pierwsze tańczyły chorwackie, wyszywane spódnice,


później czarne spódnice, ...

TKB
 
TKB

białe spódnice ale z czerwonymi fartuchami, ...
TKB 

TKB

białe spódnice z czarnymi fartuchami, ale z wyszywanymi cholewkami, ...

TKB

spódnice z fartuchami z kilimów, ...
TKB

TKB

 spódnice wyszywane na złoto (z jednego z najuboższych krajów UE), ...

TKB

Węgrzy z Siedmiogrodu, który leży w Rumunii (dlatego mężczyźni są ubrani po węgiersku a kobiety po rumuńsku), ...
TKB

TKB

TKB

i jeszcze brązowe spódnice...
TKB

TKB
Muzyka i widowisko na żywo chyba zawsze są wciągające, a feria kolorów do tego i poczucie uczestniczenia w tym widowisku dają naprawdę silne, pozytywne emocje. A że tancerze siedzieli na widowni, czekając na swoją kolej występów, to poczucie zanurzenia się w widowisku było jeszcze silniejsze.
TKB
Zapraszam za rok, inne zespoły będą występować, ale na pewno będzie równie widowiskowo :) .


wtorek, 19 sierpnia 2014

Tydzień Kultury Beskidzkiej czyli Teraz Polska

Pierwszym polskim zespołem byli Rzeszowiacy z Mielca. Tańce rzeszowskie są chyba najbardziej żywiołowe, więc było na co popatrzeć.


Z za kulis występy obserwował tancerz turecki, który pewnie ze zgrozą obserwował i myślał: "Oni w tańcu dotykają kobiet!".

A nasi tylko wirowali i furgali jak się patrzy:



Drugim w kolejności był zespół Lublin z Lublina. Zaczęli od tańców i strojów łowickich, ...a może kurpiowskich?


Też niczego sobie. Równie dynamicznie co kolorowo.



Potem był pokaz kultury szlacheckiej i ułańskiej. Po chłopskiej witalności i żywiołowości, pańska zabawa była jakoś tak dostojnie nudnawa. Stroje przebogate, ale taniec polegał głównie na spacerowaniu.





I w końcu przyszedł czas na wiejską zabawę. Grojcowianie z Wieprza dostali Grand Prix tego festiwalu. Chyba nie tylko za same tańce, ale również za to, że to nie jest folklorystyczny zespół estradowy, ale kultywowanie tradycyjnej kultury lokalnej jest częścią wychowywania młodzieży w szkole.

Zabawa zwykle zaczyna się tak, że wszyscy stoją pod ścianami, patrzą i czekają. Ale muzyka już grała, więc dziewczyny straciły cierpliwość i zaczęły tańczyć same ze sobą.

W końcu ktoś starszy zarządził tańce zorganizowane, tak by zachęcić wszystkich do udziału i rozkręcić towarzystwo.

Potem, rozbawieni tancerze dawali już sobie sami radę;




Atmosfera była już gorąca, więc w końcu przyszła pora na popisy i zaloty;




 No i na koniec, po zabawie, czas było wracać do domu. Zabawa była chyba udana, bo nikt jakoś nie wracał sam.