wtorek, 18 grudnia 2012

Wigilia korporacyjna

Jak co roku, nasza firma urządziła spotkanie wigilijne dla wszystkich swowich pracowników. Tradycyjnie, odbyło się ono w restauracji w Świętej Katarzynie, pod Wrocławiem. Zapewne była dobra wyżerka, klimatyczny kominek i miły nastrój. Zapewne były też kolędy śpiewane oraz grane na gitarze i saksofonie. Nie są to typowe instrumenty kolędnicze, ale na takich akurat grają nasi koledzy. Potem życzenia i uściski, prezenty i wszyscy rozjechali się do domów. Taka nowa świecka tradycja, w wielu firmach.

A konsultanci tradycyjnie są na projekcie. Tym razem w nieco magicznym Krakowie.
Kraków, miasto nocą

Jeździmy na jednym wózku, a i o porozumienie łatwiej w małym zespole. Nastrój dopisał i tylko szkoda, że z kolegami z pracy można się spotkać tak rzadko. Brakuje jeszcze paru osób i bylibyśmy w komplecie. 

Okazało się, że nawet w dobrej restauracji ciężko było przejeść korporacyjny limit. Po nieśpiesznej kolacji, koledzy napchani wymyślnymi smakołykami, postanowili zwiedzić jeszcze lokalny browar z żywym piwem, ... i tylko biedny kierowca musiał obejść się zieloną herbatą.

środa, 12 grudnia 2012

Początek zimy

Jakoś tak zauważyłem, że tydzień spędzony na codziennych dojazdach do Krakowa nie pozostawia mi wolnego czasu. Niby jestem w domu, ale mnie nie ma. Zaś projekt, w którym nocuję w hotelu, co prawda pozbawia mnie życia rodzinnego, ale za to daje trochę wolnego czasu. Mogę nie przepadać za nocowaniem poza domem, ale mam za to okazję wyjść i przespacerować się po mieście. Ty m razem trafiła się okazja zobaczenia zimy.

W porcie widać już nastrój świąteczny. Wystrój, światła i choinki zdają się mówić "Boże Narodzenie już tuż, tuż". Chociaż pogoda i nastrój są ewidentnie zimowe, to nie odstrasza to twardych Norwegów od siedzenia w ogródkach restauracyjnych. Na głowę nie leci, więc można siedzieć.


zima w mieście

A choinki tutaj kupuje się prosto z łodzi.
choinki



Nie sądzę, aby norweskie dzieci wierzyły w to, że Święty Mikołaj przyjeżdża do nich na motorowerze, ale w restauracji, do której wybraliśmy się z Fryderykiem, naszym francuskim kolegą, właśnie taka była dekoracja. Jeśli ktoś z Was będzie w Stavanger szukał miejsca na obiad, to polecam Egon. Restauracja Egon jest stylowa i dobrze karmią.

motorower



Po kolacji namówiłem jeszcze Fryderyka na spacer po centrum miasta. Krótki, bo był zbyt cienko ubrany, a głupio by było na Święta przywieźć do domu oprócz zdjęć jeszcze grypę. Centrum Stavanger to głównie port Skagen oraz okolica jeziorka Breiavatnet. Jeziorko w większości już zamarzło, więc na pozostałej wolnej przestrzeni tłoczy się pełno ptaków. Nas jednak skusiło do przyjścia tu nie otwarta toń, lecz obficie oświetlone drzewa. Szybki marsz, parę fotek i wracamy do hotelu.





W drodze powrotnej mijamy jeszcze kawałek Starego Stavanger. Śnieg spowodował to, że zrobiło się jakby jaśniej, więc jest szansa na kolejne zdjęcie białych domów na tle czarnego nieba. W dzień ten widoczek jest raczej bez wyrazu, za to teraz – oceńcie sami. 




Po drodze jeszcze spotkałem dwóch chłopców, którzy postanowili przerobić zwykłe skrzyżowania ulic na rondo, i to bez dopłaty z Unii Europejskiej. Ulepili bałwana na środku skrzyżowania, a samochody przyzwyczajone do bezwzględnego pierwszeństwa pieszych, mijały ich ze stoickim spokojem. Nie były to zbyt ruchliwe ulice, ale zawsze to ulice. Najwyraźniej ludzie tu potrafią mieć dystans do rzeczywistości.

bałwan