wtorek, 30 września 2014

Carpe diem

Mamy już koniec września i coś mi mówi, że mogą to być już jedne z ostatnich słonecznych dni w tym roku. Należało by więc poświęcić je na porządki w ogrodzie i cieszenie się słoneczną pogodą. Pracy w ogrodzie nie mam jak fotografować, bo albo pracuję albo fotografuję, a do szczęśliwego finału tych prac jest jeszcze zbyt daleko. Natomiast jeśli chodzi samo cieszenie się, to weekend wypadł całkiem nieźle.

W ulubione piątunio i sobotę mieliśmy wizytę wnuków, co zawsze sprawia dziadkom przyjemność;

Rodzina

a po ich wyjeździe zostało jeszcze sporo czasu na zabawę w sesję fotograficzną:

Rodzina

Rodzina

Rodzina

Rodzina

Nad samą techniką fotograficzną muszę jeszcze popracować, zanim wypłynę na szerokie wody wybiegów Mediolanu lub Nowego Jorku, ale pierwszy krok już mam za sobą.

Niestety nieuchronnie zbliżał się ten paskudny poniedziałkus.

piątek, 26 września 2014

Spotkanie użytkowników

W tym roku spotkanie użytkowników nasza firma zorganizowała w hotelu nad Pilicą. Pierwszy dzień imprezy był wypełniony po brzegi zajęciami, więc na rekonesans po okolicy udało nam się wymknąć dopiero tuż przed kolacją, czyli już po zmroku. Niby hotel jest nad zalewem, ale mimo godzinnego chodzenia po okolicy, nie udało się nam do niego dotrzeć.

Drugiego dnia, po porannej odprawie, została nam jeszcze godzina zapasu, i tym razem wybraliśmy się większą grupą. Okazało się, że za dnia to całkiem blisko. Szczególnie, gdy już po wczorajszym rekonesansie z Darkiem, wiedziałem, w którą stronę nie iść.

Zalew Sulejowski pokazał się nam z letniej strony. Pachniało wakacjami, a jachty w przystani zdawały się mówić "Choć już po sezonie, ale jeszcze popływamy sobie przed zimą".    


Godzinny spacer po lesie i odpoczynek w marinie był miłą odskocznią od całodziennego młynu. Aż szkoda, że nie mogliśmy skorzystać z jednej z tych łódek.


Potem jeszcze kilka godzin różnych zajęć i pozostał powrót do domu. Zanim dojechałem do drogi, która pełni w naszym kraju funkcję autostrady, musiałem jeszcze prawie godzinę pokręcić się po drogach lokalnych. I znów wzdłuż Pilicy, w jej najbardziej malowniczym odcinku, czyli przy Spale. Wszystko to było takie pachnące wakacjami.


W domu byłem już o dziewiątej, czyli jeszcze nie najgorzej.

Historię tą opisuję zgodnie z założeniami tego bloga Always look at the bright side of life . W końcu nasz własny optymizm zależy od nas samych, co dobitnie zilustrował Monthy Python.

Niemniej poniższy artykuł dał mi wiele do myślenia. Ciekawe do której grupy internetowych pisaczy Ty mnie zaliczasz?


poniedziałek, 15 września 2014

Weekend w Tatrach


Jakakolwiek wycieczka w stronę Morskiego Oka lub Doliny Roztoki oznacza udział w niekończącej się procesji turystów. Dziewięć kilometrów asfaltem w zwartym potoku ludzi skutecznie zachęca do rozważenia innych tras na kolejny dzień. Nie pamiętałem o tym, no to sobie przypomniałem.

Tatry

Na szczęście wybraliśmy Dolinę Roztoki oraz Pięciu Stawów, więc mogliśmy już po jednej trzeciej tej pielgrzymki oderwać się od głównego potoku ludzi i przy Wodogrzmotach zanurkować w las.

Tatry

Dwugodzinny marsz łagodną ścieżką przez las, wzdłuż Wołoszynów doprowadził nas do progu zamykającego Dolinę Roztoki.Te dwie godziny to była rozgrzewka przed prawdziwym podejściem.

Tatry

Tatry

Tatry

Musieliśmy wspinać się ostro pod górę, dziwiąc się dlaczego to co tam czeka u góry nazywane jest doliną. Na szczęście szlak prowadzi wzdłuż wodospadu, więc mogłem co chwilę zatrzymywać się i odpoczywać, ukrywając brak kondycji za chęcią obfotografowania wszystkiego.



Jakoś szliśmy, tylko perspektywa tego, ile jeszcze przewyższenia zostało nam do pokonania, nieco odbierała pewność siebie.

Tatry

Tego dnia widzieliśmy cztery interwencje GOPR-u. Jednej pani zrobiło się słabo już w Dolinie Roztoki, inna pani skręciła kostkę przechodząc przez Małą Świstówkę, dwie osoby były podejmowane przez helikopter z Buli Pod Rysami. A przecież to zwykły wrześniowy weekend i to przy niezbyt zachęcającej pogodzie. To musi być zatrważające, co tu się dzieje w wakacje! Tłumy nieodpowiedzialnych turystów, którzy nie liczą się ani z górami ani z własnymi ograniczeniami. Brrr.

Tatry

Z góry Siklawa wygląda całkiem niepozornie. Zresztą ja też już po wyregulowaniu oddechu też wyglądałem na rasowego turystę.

Tatry

Tatry

W nagrodę za wysiłek mamy widoki. Faktycznie, stąd to to miejsce wygląda na dolinę. Szkoda tylko, że zabrakło tego dnia słońca. Ale cieszyliśmy się z tego, że deszczu też zabrakło. W końcu szare i niskie chmury mogły go nam dostarczyć lada chwila.

Tatry

Tatry

Po odpoczynku przy schronisku podzieliliśmy się na dwie grupy. Zespół szturmowy ruszył na Szpiglasową Przełęcz a grupa zdroworozsądkowa na Małą Świstówkę. Mieliśmy się spotkać przy schronisku nad Morskim Okiem. Przez chwilę wahałem się do której grupy dołączyć, bo Szpiglasowa mocno kusiła. W końcu kiedyś już przeszedłem ją bez problemu. No ale w końcu to było trzydzieści lat temu, a nie chciałem dołączyć do klasy tak krytykowanych przez mnie wczasowiczów, więc dalsze zdjęcia są ze Świstówki.

Tamtędy przyszliśmy:

Tatry

Tam byliśmy:

Tatry

A tam mamy dojść:

Tatry

Szlak okazał się być bardziej uciążliwy niż to pamiętałem z poprzedniego razu. Miała być ceprostrada, a były tylko kamole na wąskiej ścieżce. Na szczęście było też parę widoczków, pasących się kozic, nie tak górujących jak z rana Wołoszynów, czy samego Morskiego Oka.

Tatry

Tatry

Tatry

W schronisku na grupę zdroworozsądkowa czekała gorąca herbata i godzinny odpoczynek., a szturmowcy chociaż zrobili dwugodzinną trasę w jedna godzinę i tak musieli deptać z nami jeszcze wykańczające dziewięć kilometrów do parkingu. Podziwiałem ich, ale cieszyłem się, że nie dołączyłem do nich.

Tatry

Morskie Oko jest atrakcyjnym miejscem, ale jak pomyśle o tym asfalcie ... 

poniedziałek, 8 września 2014

Rzeźby kwiatowe w Gliwicach - część 1.

Często jest tak, że jeśli nawet żyjemy w ładnym albo ciekawym miejscu, to codzienność powszednieje i nie zauważamy pozytywnych stron lub punktów mieszkania w danym miejscu. W pewnym momencie ktoś nas odwiedza, a my zachodzimy w głowę, ... co im pokazać? Przecież tu niczego specjalnego nie ma. A jednak coś zwykle bywa.

Gliwice

Wrocław szczyci się swoimi krasnalami, a Gliwice mają swoje rzeźby kwiatowe. W wielu miejscach miasta  stoją kwietne ozdoby, które swoim wyglądem nawiązują do danego miejsca.
 
Gliwice

Koło lasku podmiejskiego mamy kolarzy, koło jednostki wojskowej mamy czołg, koło strefy przemysłowej pszczołę, a w dzielnicy Łabędy - łabędzia.

Gliwice

Ozdoby te są odnawiane co wiosnę i przez całe lato systematycznie podlewane. Tak więc widać, że nie jest to jednorazowa akcja, tylko systematycznie prowadzony projekt.

Gliwice


Postanowiłem tego lata odwiedzić każdą z rzeźb i uzbierać pełna ich kolekcję. Na pewno nie będę pierwszy, ale ta kolekcja będzie moja własna.




środa, 3 września 2014

Piknik lotniczy

W ostatnią sobotę sierpnia aeroklub w Bielsku Białej zorganizował piknik lotniczy. Umówiliśmy się więc prawie całą rodziną na spotkanie na tej imprezie. Początkowo bałem się, że taka hałaśliwa impreza będzie uciążliwa dla rodziców z niemowlakiem, ale o dziwo dzieci zniosły ten jazgot zaskakująco dobrze.
   
Pokazy lotnicze to przede wszystkim akrobacje. Kilku pilotów we współczesnych maszynach sportowych pokazało widowni na czym polega podniebne szaleństwo.

Piknik lotniczy w Bielsku Białej

Piknik lotniczy w Bielsku Białej

Piknik lotniczy w Bielsku Białej


Piknik lotniczy w Bielsku Białej

Był też pokaz akrobacji wykonany na replice samolotu, na jakich w latach trzydziestych Luftwafe szkoliło swoich pilotów. Sam samolot musi być dobry, skoro do teraz produkuje się jego repliki i używa do pokazów akrobatycznych, niemniej jakoś nie potrafiłem nie zwracać uwagi na jego kontekst historyczny.

Piknik lotniczy w Bielsku Białej

Osobnym pokazem była akrobacja szybowcowa, w wykonaniu mistrza świata, Sebastiana Kawy. Gwoli komentarza; fotografie szybowca "od góry" są dowodem biegłości pilota a nie wyczynów fotografa. Zresztą dla kogoś, kto przeleciał szybowcem nad Himalajami, takie wyczyny to drobnostka.

Piknik lotniczy w Bielsku Białej


Piknik lotniczy w Bielsku Białej



Były też pokazy skoków spadochronowych, loty turystyczne, pokaz sprawności pilotów oraz prezentacja licznych prywatnych samolotów ultralekkich.

Piknik lotniczy w Bielsku Białej

Piknik lotniczy w Bielsku Białej

Piknik lotniczy w Bielsku Białej

Piknik lotniczy w Bielsku Białej

Piknik lotniczy w Bielsku Białej


Piknik lotniczy w Bielsku Białej

Jeśli ktoś się nie obawia hałasu, tłoku i lubi imprezy masowe, to pokazy lotnicze to świetna zabawa. Każdy duży chłopiec uwielbia samoloty. Są takie ekscytujące. Okazało się, że mały chłopiec też.