wtorek, 17 stycznia 2017

Zabawa sylwestrowa

Nareszcie opadł kurz czterotygodniowego urlopu i powoli wracam do normalności, czyli do trybu pracy. Nie to, że w domu nie jest fajnie, bo jest, ale normalność to 11 miesięcy w roku a nie ten jeden, wyjątkowy, czyli "wolne". Bo "wolne" to znaczy, że trzeba w pośpiechu zająć się setką różnych spraw, które czekały niecierpliwie na mnie od miesięcy, i które w nosie miały to, że na urlopie to ja bym chciał nie robić nic.

Na szczęście zdarzyły się również przebłyski luzu i zabawy. Na przykład zabawa sylwestrowa. Tym razem postanowiliśmy zabawić się w starożytność.

Sylwester

Niestety żadna z naszych koleżanek nie chciała przebrać się za Afrodytę, ale za to była Diana, Faraonowa, Hera i dwie rzymskie patrycjuszki.

 Sylwester 

Trochę się bałem, żeby nie powtórzyła się ta historia z trzema boginiami, które pytały Parysa, która z nich jest najpiękniejsza. Sami wiecie ile z tego było później zamieszania... 

 Sylwester

Całe szczęście, że Grażyna miała granat a nie jabłko.

Sylwester

Kreacje były własnego wyrobu albo z Internetu, ale ich interpretacja i atmosfera były całkowicie nasze. 

Sylwester

Najwięcej pracy w przygotowania i największą inwencja wykazała się Zuza. No i Państwo Faraonowie byli jedynymi "nie na biało".

Sylwester

Niestety zepsucie nowoczesnością wylazło z państwa senatorstwa i telefonów komórkowych nie udało się odłożyć na bok. Cóż, fotograf z zacnym sprzętem już zawsze będzie miał telefoniczną konkurencję.