niedziela, 15 września 2013

Restauration

W tym tygodniu, po pracy wybrałem się na spacer w nieco innym kierunku niż zwykle. Odkryłem wzgórze z nieco innym widokiem na Stavanger. Zawsze gdy odszukany widok jest inny niż dotychczasowe, wycieczkę uważam za udaną. Tym razem trafiłem jednak na coś dodatkowego - historię Restauration. 

Stavanger


W osiemnastym i dziewiętnastym wieku z Norwegii do Ameryki północnej wyemigrowało ponad 800 000 ludzi. Dla czteromilionowego społeczeństwa, to naprawdę bardzo dużo. Symbolem tej emigracji dla Norwegów jest slup Restauration, który podobnie jak statek Myflower dla Brytyjczyków, jest symbolem emigracji, i podróży w jedną stronę, do Nowego Świata.


Pierwszy rejs miał miejsce w roku 1825, co zostało upamiętnione pomnikiem na wzgórzu, przy wejściu do portu Stavanger. Podróż przez Atlantyk małym stateczkiem musiała być ciężkim przeżyciem. Choćby z uwagi na swoją długotrwałość, pewnie była uciążliwa.

Restauration

Jorn Fiesja to, jak mniemam, człowiek, który zorganizował budowę repliki tamtego stateczku, i po 185 latach żagle Restauration ponownie bieleją nad wodami Atlantyku.

Restauration

Obecnie łódź ta służy do rejsów wycieczkowych w pobliżu Stavanger.

Restauration

Restauration

W dzisiejszych czasach nikt by chyba jej nie pozwolił na rejs przez Atlantyk. Duży i stalowy Tytanik, to było coś całkiem innego.

sobota, 7 września 2013

Kolebka Litwy

Zamek w Trokach jest chyba najważniejszą pamiątką narodową Litwinów. Pamięta on okres największej świetności Wielkiego Księstwa Litewskiego, tego co od morza do morza. Dlatego też gdy poprosiłem po pracy moich nowych znajomych o radę, co by tu należało zobaczyć, natychmiast odpowiadali "Trakkai". To w tej okolicy książę Kiejstut uformował Litwę, stąd książę Witold szedł ze swoim wojskiem pod Grunwald i stąd ruszał na wyprawy budujące Wielkie Księstwo Litewskie.

Specjalnie więc przedłużyłem sobie pobyt w Wilnie o sobotę. Być może już tu nigdy więcej nie przyjadę, a skoro i tak część weekendu musiałem poświęcić na powrót z delegacji do domu, to niech i niedzielę diabli biorą.

Mogłem oczywiście wykupić wycieczkę w biurze podróży, ale to przecież nie było rozwiązanie dla Prawdziwych Podróżników (PP). Za symboliczną cenę 6 litów można tu dojechać lokalnym autobusem. Oczywiście jeśli się wcześniej znalazło dworzec na drugim końcu miasta i wsiadło do właściwego autobusu. To ostatnie kosztowało mnie nieco wysiłku, ale za to dało satysfakcję z własnej zaradności. Podróż autobusem rejsowym z Wilna do Troków trwa około pół godziny i drugie tyle szedłem piechotą przez miasteczko, z przystanku autobusowego położonego u nasady półwyspu do zamku, który jest na jego końcu.

Zamek w Trokach

Zamek w Trokach to jedyny w Europie wschodniej zamek zbudowany na wyspie. Mieszko I też zaczynał na Ostrowie Lednickim, tyle, że jemu nie chciało mu się tam nic budować. Takie usytuowanie stolicy gwarantowało, że kontakty władcy ze społeczeństwem miały miejsce jedynie wtedy, gdy tego chciał władca, i miał już naostrzone miecze, a żaden obywatel nie przychodził nie zaproszony, z nagłą petycją.

Troszkę już zchodzony doszedłem do zamku. Dalej można było iść po drewnianym moście, ale jeśli ktoś wolał, to można tam było dopłynąć również łodzią lub jachtem. Zastanawiałem się nawet nad tym przez chwilę, ale w pojedynkę wynajmowanie łodzi za dziesiątki litów było zbyt kosztowne, a na szukanie okazjonalnych wspólników jakoś nie miałem ochoty. Na brzegu są liczne stragany z pamiątkami i jedzeniem. W sam raz okazja do pikniku, po przedeptaniu dwóch kilometrów z przystanku ichniejszego PKSu. Żałowałem, że te moje podróże zawsze są samotne, ale w końcu to tylko okazje delegacyjne.

Troki, Litwa

Zamek, będący siedzibą rodową władców, przetrwał Krzyżaków, przetrwał Królestwo Obojga Narodów, przetrwał Napoleona ale nie przetrwał okupacji rosyjskiej. To co widzimy dziś jest rekonstrukcją, podobnie jak warszawska starówka.

Troki, Litwa

Zamek jest malowniczy, ale we wnętrzach nie ma zbyt wielu eksponatów do oglądania. Tłumowi turystów to jednak najwyraźniej nie przeszkadza.

Troki, Litwa

Miejsce to jest reprezentacyjne dla współczesnego państwa Litwy. Przyjmowani są tu królowie, prezydenci i premierzy odwiedzający Litwę. Może dlatego tu właśnie zapłaciłem najdrożej za bilet.

Troki

Okolica za to jest przepiękna, jest to wyśmienity rejon do spędzania wakacji lub weekendów. Przewodnik oferuje trasy rowerowe, sporty wodne, SPA, więc może jednak kiedyś tu byśmy przyjechali? Nawet bez zlecenia od klienta?

środa, 4 września 2013

Wilno jest interesujące

Gdy kolejny dzień szkolenia zakończył się ponownie ruszyłem niecierpliwie na stare miasto, głodny kolejnych wrażeń. Pomimo, że czasem bywam zmęczony po intensywnym dniu pracy, uważam że lepiej jest złazić się po mieście przez kilka godzin, niż oglądać w tym czasie sufit w pokoju hotelowym. Tym bardziej jeśli jest to taaakie miasto.

Dobrymi punktami nawigacyjnym w Wilnie są Wieża Gedymina na jednym końcu starego miasta oraz Ostra Brama, którą tu nazywa się Bramą Świtu (Gate of Dawn), na przeciwległym jego krańcu. Wieżę Gedymina widać z wielu miejsc w mieście, w dzień i w nocy, a z jej wzgórza rozpościera się panorama miasta.


Korzystałem z tego punktu nawigacyjnego po południu i w nocy. Początkowo były one bardzo przydatne, ale po trzech dniach spędzonych w Wilnie, zacząłem odnosić wrażenie, że znam już tę starówkę i jakoś mniej potrzebuje tej nawigacji.



Na przeciwległym końcu starego miasta jest Ostra Brama. Bardzo mi zależało na obejrzeniu tej pamiątki. Jest ona w końcu wymieniana we wszystkich przewodnikach oraz w inwokacji do Pana Tadeusza. Pierwszego wieczoru było już za późno na wejście do kaplicy i w dodatku nie byłem wcale pewny, czy dobrze trafiłem. Brama ta wyglądała jakoś mało ostro, a z drugiej strony wręcz mizernie.



Dopiero podczas kolejnej wizyty w tym miejscu, w sobotę po południu, mogłem wejść do kaplicy i zobaczyłem cudowny obraz z bliska oraz z ulicy przez otwarte okno.


Byłem nastawiony na zrobienie zdjęcia wewnątrz kaplicy, ale jakoś głupio mi było kłapać lustrem pomiędzy tymi wszystkimi, żarliwie modlącymi się ludźmi. Szkoda trochę nie zrobionego zdjęcia, ale wybrałem okazanie im szacunku, i tak jest chyba lepiej.

Kolejną grupą pamiątek w Wilnie są pamiątki po Adamie Mickiewiczu.




W tej celi Adam Mickiewicz napisał trzecią część Dziadów. Teraz rozumiem, dlaczego utwór ten jest taki odleciany. Siedząc przez wiele tygodni w celi bez okien, łatwo było popaść w depresję i mesjanizm.


Po zaliczeniu żelaznych punktów Wilna pozostał mi już tylko spacer po wieczornym mieście, ot tak dla przyjemności.


Najbardziej widocznymi obiektami do obejrzenia są tu baaardzo liczne kościoły. Wstępowałem do kilku z nich, ale prawdę mówiac, są one nieco podobne do siebie.


Nieco bajkowy przykład Płomienistego Gotyku

i w końcu spokojna, wieczorna uliczka


na której ktoś grał, ktoś inny tańczył


  spacerowali ludzie



W końcu przyszła pora na powrót do hotelu. Byłem już wtedy zmęczony kilkugodzinnym wędrowaniem, więc człapałem noga za nogą, ale przechodząc koło głównej bazyliki Wilna znalazłem jeszcze siłę na kolejne wyjęcie aparatu.



A w ostatni dzień przed wyjazdem wspiąłem się na dzwonnice kościoła przy Uniwersytecie. Widoki był wart tych 200 stopni.



niedziela, 1 września 2013

Wilno jest OK

Czy ja już przypadkiem nie pisałem, że lubię szkolenia? Tym razem trafiłem do Wilna. Spodziewałem się tu nobliwych zabytków, i nie zawiodłem się, ale przede wszystkim zastałem ładne i nowoczesne miasto, dumne i gotowe do swojej prezydencji Unii Europejskiej. Wilno mnie oczarowało.

Wilno

Pierwszego dnia, zaraz po pracy wpadłem tylko po drodze do hotelu aby się przebrać i ruszyłem na spacer w kierunku starego miasta, aby zobaczyć te sławne zabytki. Zanim jednak doszedłem do jakichś zabytków trafiłem na budynek służący prezydencji europejskiej oraz wiecznie zatłoczone błonia. Nie tego się spodziewałem. Kipiało tu życie i zabawa. Na brzegu rzeki ładowano kajaki po jakimś spływie na furgonetki, na łące przygotowywały się do startu balony na ciepłe powietrze, wszędzie zbierały się grupki młodzieży.

Wilno

Wilno

Później, w sobotę, gdy już mogłem poświęcić się zwiedzaniu od samego rana, spotkałem tu również sporą grupę starszych osób ćwiczących Tai-Chi, a kolejnego wieczoru była tu też zabawa taneczna, przy muzyce Glena Millera, wieczorne spotkania i mecz siatkówki plażowej.

Wilno

WIlno

Każdy dzień kończył się tu mniej więcej tak:

Wilno

Naprawdę, błonia nad Wilią to fascynujące miejsce. To chyba bardziej zdrowe, tańsze i bardziej odlotowe niż przesiadywanie w knajpach.

Zanim ruszyłem dalej, w poszukiwaniu Starego Miasta, musiałem przyznać, że jest tu i Nowe.

Wilno

Kolejnym zaskoczeniem dla mnie była ekspresja artystyczna jakiejś grupy ludzi, którzy postanowili ubierać miejskie latarnie i drzewa w parkach w sweterki. Przygotowania naprawdę musiała zająć czasu i kosztować sporo wysiłku, więc to chyba jakaś większa inicjatywa, ale nie udało mi się dowiedzieć nic więcej na ten temat.

Wilno

W sobotę odbyło się tu szaleństwo ślubów. Pewnie dlatego, że to ostatnie dni wakacji, ładnej pogody i w litewskim sierpniu (rugpjūtis) jest "r". Przed znamienitszymi kościołami jeden ślub wychodził a kolejny już czekał. Jedna para ładowała się do najnowszego Audi A8, gdy następna gramoliła się z zabytkowego auta na kołach ze szprychami. Na ulicy kilkakrotnie spotykałem grupy dziewczyn, jednakowo i "dziwnie" ubranych na "wieczorach panieńskie", a w co bardziej urokliwych miejscach były ślubne sesje zdjęciowe.

Wilno

Wszystko przebił jednak ślub radośnie jadący do kościoła na rowerach.

Wilno

To miasto tryska witalnością!