niedziela, 26 czerwca 2016

First you love it, Then you hate it, Then you come together

W niedzielę była jeszcze gorsza pogoda niż w sobotę i w dodatku padało, więc wybraliśmy się do muzeum sztuki nowoczesnej w Boras. Ani JJ ani ja nie rozmawialiśmy nigdy wcześniej o sztuce, ale skoro pada, to dzień w muzeum wydawał się nam całkiem rozsądnym pomysłem.

Chodziliśmy od jednego dzieła do następnego i cieszyliśmy się, że nam nie kapie na głowy. Oględnie mówiąc, prezentowana sztuka była bardzo nowoczesna, surowa w formie i powściągliwa w treści, ale skoro wystawiali ją w muzeum, to należało ją oglądać. Ku mojemu zaskoczeniu Salil zaczął wybrzydzać na jej niezrozumiałość akurat przed tym zdjęciem.

"First you love it Then you hate it Then you come together"

To praca duetu artystek Sisters of Jam (Moa i Mikaela Krestesen) pod tytułem "First you love it Then you hate it Then you come together". Początkowo zamierzałem prztłumaczyć ten tytuł, no bo skoro cały tekst jest po polsku ... ale szybko jednak uzmysłowiłem sobie, że nie jestem w stanie tego zrobić.

Salil twierdził, że to taki sobie obrazek i że zupełnie nierozumie dlaczego on wisi w muzeum. Wtedy ja mu opowiedziałem co ja widzę na tym zdjęciu: Nad brzegiem stawu siedzą dwie kobiety, najprawdopodobniej matka i córka, i zapewnie niespiesznie rozmawiają. Słońce jest już nisko, więc jest już po południowym skwarze, ale jeszcze pogodnie i świetliście. Dla starszej pani, częściowo unieruchomionej już na wózku, czas spędzony z córką jest zapewnie bardzo miłym urozmaiceniem. JJ dorzucił jeszcze, że kolry jesieni dodają tej scenie ciepła i dyskretnie podkreślają upływ czasu.

Nie wiem czy przekonaliśmy Salila do głębi tego zdjęcia, ale uświadomiłem sobie, że miło jest mieć tak wrażliwego emocjonalnie szefa.

Później uświadomiłem sobie, że to tylko moja interpretacja. Wcale nie wiem czy te dwie postacie to matka i córka. W końcu to zdjęcie powstało podczas pobytu artystek na Kate Millett Farm, utopijnej kolonii feministek, które wierzyły w to, że świat bez mężczyzn jest lepszy i pozwala na pełniejszy rozwój kobiecej duszy. Może to zdjęcie wcale nie przedstawia pogodzonych po latach matki i córki, tylko feministyczny sztab knujący hasła typu "Liga rządzi, Liga radzi, Liga nigdy cie nie zdradzi!"?

wtorek, 21 czerwca 2016

Wycieczka do Marstrand

W Szwecji nie każdy weekend jest słoneczny, tak jak na Rivierze. Czasem wypada mi spacerować w mżawce lub nawet w deszczu. Ale to i tak lepiej niż siedzieć przez dwa dni w hotelu. Postanowiliśmy zatem sobotę spędzić na wyspie Marstrand.

Marstrand

Jej atrakcją jest twierdza Carlstens, ale okazała się ona równie ponurym miejscem jak sobotnia pogoda.

Marstrand

Marstrand

Marstrand

Wydaje się, że jej główną zaletą jest jej położenie. Skoro jest na wyspie, to w koło muszą być mariny. Szwedzi w tym względzie nie odpuszczą.

Marstrand

Pomimo mocno takiej sobie pogody, w koło odbywały się chyba trzy różne regaty.

Marstrand

Marstrand

Marstrand

A samo miasteczko jest urokliwe, więc czułem się trochę jak w miejscowości letniskowej.

Marstrand

Marstrand

O dziwo mimo mżawki nie zdążyłem przemoknąć. A może tylko niepozwoliłem sobie tego zauważyć. Jeszcze tylko jakaś przekąska w porcie i truchcikiem do samochodu.

Marstrand


sobota, 18 czerwca 2016

Życie na archipelagu

Tuż za miedzą Goteborga jest mnóstwo wysp i wysepek, które oddzielają miasto i rzekę od otwartego morza. Wysepki te najpierw były zamieszkane z powodu braku ziemi uprawnej, a obecnie są zamieszkane z wyboru. Po obejrzeniu regat, wsiedliśmy z JJ na prom i popłynęli aby obejrzeć te najbliższe i najwieksze. 

Goteborg

Goteborg

Krótki rejs promem, którybył dla mnie przygodą, dla wyspiarzy był jak dojazd tramwajem do domu. Na dziobie promu pozostawiali rowery, wózki dziecinne, wózki z zakupami, a sami szli w głąb statku, do sali z ławkami dla podróżnych. Na wyspach mieszka około 3000 ludzi, ale sporo z nich zna się przynajmniej z widzenia, więc atmosfera na promie była trochę rodzinna.

Goteborg

Goteborg

Goteborg

O podejściu wyspiarzy do życia wiele mówi to zdarzenie: Szliśmy z JJ dróżką przez las i najwyraźniej zgubiliśmy się. Na szczęście z naprzeciwka szła jakaś pani w średnim wieku, z doma nastoletnimi dziewczynami. Odwarzyłem się ją zaczepić i spytać o drogę do przystani promowej, z której chcieliśmy się przedostać na następną wyspę. Pani potrwierdziła, że idziemy w złym kierunku i zaproponowała byśmy wracali razem z nimi. W pewnej chwili, na skrzyżowaniu ścieżek, odprawiła obie dziewczyny w stronę plaży, na którą szły, a nam zapowiedziała, że odprowadzi nas jeszcze kawałek dalej, żebyśmy po drodze znowu nie zabłądzili. 

Goteborg

Goteborg

Widać uznała, że jeśli dwóch facetów zabłądziło na tak małej wyspie, to muszą być szczególnie nieporadni. Ale z drugiej strony ... czy w mieście często wam się zdarza, że jakaś babka wychodzi z incjatywa przeprowadzenia obcych facetów przez las, żeby się nie zgubili?

Gdy spytałem się jej, o uciążliwości życia na wyspie i codziennych dojazdów promem, odpowiedziała mi:
"To kwestia wyboru stylu życia. Tu wszystko dzieje się  wolniej. Jak wracam z pracy i wsiadam na prom, to już czuję się jak w domu. Kiedy moja córka była nastolatką, to nienawidziła wyspy. Koleżanki miała w mieście i czasem nie miała już jak wrócić do domu z dłuższej imprezy, ale teraz, gdy skończyła już szkołę, wróciła na wyspę z przyjemnością."

Goteborg

Goteborg

Tutaj rzeczywiście żyje się wolniej. Może również dlatego, że na wyspach nie ma samochodów. Jedynymi środkami komunijacji są buty, rowery, motorowery cieżarowe i meleksy.

Goteborg

Goteborg

Goteborg

No i co kawałek jest rezerwat przyrody, ostoja dzikiego ptactwa lub przynajmniej kamieniste i malownicze pastwiska. Dla turysty to bezwzględnie piękne miejsce, ale jak tu się żyje w czasie szwedzkiej zimy? 

Goteborg

No tak, ja przecież jestem z miasta.


niedziela, 5 czerwca 2016

Regaty seniorów

I ten weekend wypadło mi spędzić w Goteborgu. Zaczynam się zastanawiać, czy nie powinienem zlikwidować mieszkania w Birmingham. Nie bywam tam i chyba następny rok też spędzę głównie w Szwecji. Najwyższa pora kupić sobie rozmówki szwedzkie i zacząć uczyć się tego języka.

Tym razem wybrałem się z kolegą do Saltholmen, tzn. nadmorskiej dzielnicy Goteborga. Chciałem pokazać mu port jachtowy i dzięki temu trafiliśmy na regaty seniorów. Senoirami byli zarówno żeglarze jak i ich łodzie. 

Goteborg

Załogi były co najmniej w moim wieku a ich drewnianne łodzie pochodziły z okresu ich wczesnej młodości. Taka przyjaźń od dziecinnych lat. Było to dla mnie naprawdę ujmujące. Jeden z organizatorów powiedział nam, że tylko jedna z tych łodzi jest nowo zbudowana.

Regaty odbywały się w ujściu rzeki, prawie już na morzu, ale obszar ten jest skutecznie osłoniety od otwartego morza przez archipelag wysp. Tak więc wiatr był umiarkowany a fali praktycznie nie było. Warunki prawie jak na jeziorze. Może byliśmy z kolegą trochę wścibscy, ale nikt nas z klubowego pomostu nie wypraszał, więc oglądaliśmy imprezę razem z sędziami.

Przed opuszczeniem kuli sygnałowej całe towarzystwo manewrowało przed linią startu,

Goteborg

Goteborg

... aż kula opadła i łodzie ruszyły.

Goteborg

Stopniowo grupa zaczęła się rozciągać,

Goteborg

a po minięciu boi przeszła z fordewindu do baksztagu,

Goteborg

Gdześ tam daleko widać było żeglarstwo uprawiane z większym rozmachem, ale my obserwowaliśmy głównie tych, z którymi mogliśmy się jakoś utożsamiać.

Goteborg

Goteborg

Prawdę mówiąc trochę zazdrościłem tym ludziom. Nie ich łodzi, które są super chyba tylko dla nich, ale tego poczucia przynależności do klubu, posiadania dużej ilości wolnego czasu niezbędnego do dłubania przy 30-sto letnich drewniannych kadłubach i tej frajdy z żeglowania.

My zaś napatrzyliśmy się do syta i ruszyliśmy w dalszą drogę na prom. Dzisiaj mamy popłynąć na wyspy i pozwiedzać archipelag.