piątek, 2 listopada 2012

Kolor światła o świcie

   Parę dni temu postanowiłem zrobić wspaniałą fotografię. Wszystko zdawało się mi sprzyjać; miałem urlop, więc o wolny czas było łatwiej, na dworze złota jesień i kto wie jak długo jeszcze potrwa, po paru pochmurnych dniach poranki zaczęły być słoneczne, słońce wstaje dopiero około wpół do ósmej, więc nie trzeba było się zrywać. Jednym słowem - tym razem powinno się udać.
   Tematem zdjęcia miał być widok z mojego okna, ale cóż robić, skoro przed oknem wiszą girlandy kabli? Ubrałem kurtkę i biegiem na parking po drugiej stronie ulicy. Tam już nic nie przeszkadzało, ale z dołu cały widok stracił swój urok. Słońce już świeci i czas ucieka! Biegiem więc do garażu po drabinę i z powrotem na parking. Trochę za nisko ale już trochę lepiej niż poprzednio. Zostało tylko zdzierżyć te spojrzenia sąsiadów ze wsi, którzy przyszli na cmentarz porządkować groby przed Świętem.
   Wdrapałem się na drabinę i pstryknąłem w prawie ostatniej chwili. Piętnaście minut później było już po wszytkim. Cienie się skróciły, słońce straciło swój niesamowity kolor i magia wioski o świcie zniknęła.
Jesienny poranek w Brzezince
   Tyle emocji i starania, a na forum i tak skomentowano moje zdjęcie jako "zwykły pstryk".