środa, 4 września 2013

Wilno jest interesujące

Gdy kolejny dzień szkolenia zakończył się ponownie ruszyłem niecierpliwie na stare miasto, głodny kolejnych wrażeń. Pomimo, że czasem bywam zmęczony po intensywnym dniu pracy, uważam że lepiej jest złazić się po mieście przez kilka godzin, niż oglądać w tym czasie sufit w pokoju hotelowym. Tym bardziej jeśli jest to taaakie miasto.

Dobrymi punktami nawigacyjnym w Wilnie są Wieża Gedymina na jednym końcu starego miasta oraz Ostra Brama, którą tu nazywa się Bramą Świtu (Gate of Dawn), na przeciwległym jego krańcu. Wieżę Gedymina widać z wielu miejsc w mieście, w dzień i w nocy, a z jej wzgórza rozpościera się panorama miasta.


Korzystałem z tego punktu nawigacyjnego po południu i w nocy. Początkowo były one bardzo przydatne, ale po trzech dniach spędzonych w Wilnie, zacząłem odnosić wrażenie, że znam już tę starówkę i jakoś mniej potrzebuje tej nawigacji.



Na przeciwległym końcu starego miasta jest Ostra Brama. Bardzo mi zależało na obejrzeniu tej pamiątki. Jest ona w końcu wymieniana we wszystkich przewodnikach oraz w inwokacji do Pana Tadeusza. Pierwszego wieczoru było już za późno na wejście do kaplicy i w dodatku nie byłem wcale pewny, czy dobrze trafiłem. Brama ta wyglądała jakoś mało ostro, a z drugiej strony wręcz mizernie.



Dopiero podczas kolejnej wizyty w tym miejscu, w sobotę po południu, mogłem wejść do kaplicy i zobaczyłem cudowny obraz z bliska oraz z ulicy przez otwarte okno.


Byłem nastawiony na zrobienie zdjęcia wewnątrz kaplicy, ale jakoś głupio mi było kłapać lustrem pomiędzy tymi wszystkimi, żarliwie modlącymi się ludźmi. Szkoda trochę nie zrobionego zdjęcia, ale wybrałem okazanie im szacunku, i tak jest chyba lepiej.

Kolejną grupą pamiątek w Wilnie są pamiątki po Adamie Mickiewiczu.




W tej celi Adam Mickiewicz napisał trzecią część Dziadów. Teraz rozumiem, dlaczego utwór ten jest taki odleciany. Siedząc przez wiele tygodni w celi bez okien, łatwo było popaść w depresję i mesjanizm.


Po zaliczeniu żelaznych punktów Wilna pozostał mi już tylko spacer po wieczornym mieście, ot tak dla przyjemności.


Najbardziej widocznymi obiektami do obejrzenia są tu baaardzo liczne kościoły. Wstępowałem do kilku z nich, ale prawdę mówiac, są one nieco podobne do siebie.


Nieco bajkowy przykład Płomienistego Gotyku

i w końcu spokojna, wieczorna uliczka


na której ktoś grał, ktoś inny tańczył


  spacerowali ludzie



W końcu przyszła pora na powrót do hotelu. Byłem już wtedy zmęczony kilkugodzinnym wędrowaniem, więc człapałem noga za nogą, ale przechodząc koło głównej bazyliki Wilna znalazłem jeszcze siłę na kolejne wyjęcie aparatu.



A w ostatni dzień przed wyjazdem wspiąłem się na dzwonnice kościoła przy Uniwersytecie. Widoki był wart tych 200 stopni.