wtorek, 25 września 2012

Kolejna niedziela w Stavanger

Pierwsza niedziela jesieni była słoneczna, więc nie można jej było spędzić w domu. Ludzie spacerowali a plac zabaw przy muzeum przemysłu naftowego był pełen dzieci i rodziców. Ciepła pogoda i ciepła, rodzinna atmosfera. Tylko przyrządy do do zabawy i szwendający się w koło konsultant były jakieś takie kanciaste.

Mama tego dzieciaka nie obawiała się jakoś, że może ono spaść lub wybić sobie zęby o taką straszną rurę. A w sumie to bardzo wychowawcze przyprowadzić dzieciaka na taki industrialny plac zabaw. Niech maleństwo wie, jak tatuś pompuje dla nas ropę.


U nas to pewnie bez kasku i podpisania deklaracji o przeszkoleniu nie wpuszczaliby na taki teren. Na szczęście oprócz zaworów, świdrów i rur, na placu zabaw są też piłki i trampolina. Można pobawić się jakoś bez narażania na jakieś poważne potłuczenie. 



Ogólnie mówiąc, scenka ta wyglądała dość idyllicznie, ale ile można patrzeć się z boku jak żyją inni. Trzeba było się pozbierać i pomaszerować z aparatem gdzieś dalej, gdzie nie będę peszył innych.