wtorek, 12 czerwca 2018

Birmingham International Dance Festival

Sobotę łatwo było wypełnić. Pogoda sprzyjała a w mieście było co oglądać. Tak naprawdę to przedstawienia pokazywane na głównym placu nazwał bym raczej teatrem ruchu a nie festiwalem tańca, ale jak zwał tak zwał. Ogladane na żywo robiło wrażenie.


Sztuka wymaga interpretacji, zwłaszcza jeśli przedstawienie pozbawione jest słów. Dlatego pierwszy występ odebrałem jako pytanie o to co jest wolnością i jak chcemy przekraczać narzucone mam ograniczenia.








W drugim przedstawieniu z jakiegoś powodu nie chciały występować panie, więc tańczyli sami faceci. Ci okazali się bardzo sprawni fizycznie, skakali i skakali, pomimo sugerowanej nadwagi. Może to był apel o to, by nie osądzać innych jedynie po ich wyglądzie?






Kolejny występ był czysto akrobatyczny, prawie cyrkowy. Nawet jeśli nie dopatrzyłem się w nim jakiegoś przesłania, to wszystkim bardzo się podobało i robiło to wrażenie.




Następnie para tancerzy pokazywała coś jakby losy związku dwojga ludzi. Najpierw razem, potem rywalizacja o pozycję, następnie konflikty i w końcu wzajemna pomoc.




I na koniec szorstka, męska relacja, pomiędzy dwoma ustawicznie rywalizującymi między sobą facetami. Może dlatego że jeden wygladał mi na Hindusa a drugi na Pakistańczyka, wyglądało to bardzo dosłownie. W zasadzie tylko podskakiwali koło siebie, ale jakoś tak, by dopiec temu drugiemu.





I takie występy są tu przez całe 3 tygodnie. Powtarzają się zapewnie, ale i tak chyba w tą sobotę nie widziałem nawet połowy. I już raczej nie zobaczę, bo kalendarz mam bardzo napakowany.