wtorek, 17 kwietnia 2018

Początek sezonu rowerowego

Nareszcie w końcu przestało padać. Wiele tygodni szarugi spowodowało nie tylko to, że na polach stoi woda ale i to, że wodą nasiąkł mój nastrój. Dlatego gdy w końcu w sobotę wyszło troche słońca postanowiłem ruszyć się z domu i wypedałować z siebie całą tą stęchliznę.


Wybrałem ścieżkę wzdłóż kanału, w kierunku parku wodnego, którą pamiętałem jeszcze z mojego pierwszego tu pobytu. Nawet bez liści na drzewach wyglądała swojsko i tchnęła jakimś takim spokojem. Może część tego nastroju tworzą dzikie gęsi, które nie boją się ludzi. Zapewnie dlatego, że zawsze traktowane są przyzwoicie?




Przyzwyczaiłem się do widoku starych i nieco slumsowatych domów w mojej dzielnicy. Zato to nowe osiedle nad kanałem wydało mi się naprawdę luksusowe i elegancie. Prawie jednakowe nowe domy, porządne i nawet rur kanalizacyjnych nie puścili po wierzchu. Jak na to miasto to naprawdę musi być eksluzywna dzielnica. Sam już nie wiedzialem co bardziej podziwiać; eleganckie domy czy to, że grupka znajomych wybrała się razem na przejażdżkę barką.




Niestety miasto leży na górce, więc co kawalek są śluzy i w związku z tym zawsze ktoś musi iść na piechotę wzdłóż kanału, obsługując kolejne śluzy.




Bardziej za miastem ścieżka wzdłóż kanału okazała się mocno błotnista, dlatego postanowiłem poszukać lepszej drogi. Kiedy się już odnalazłem, okazało się że jestem koło Kingsbury Manor House. W sumie to tam chciałem dojechać, ale jakoś i ten budynek był nie z tej strony, z której się spodziewałem, i rzeka płynęła jakby w druga stronę. No cóż, kto drogi prostuje ten w domu nie nocuje.




Wracając trzymałem się już konsekwentnie ścieżki wzdłóż kanału. Miałem okazję obejrzeć małe domki zbudowane dla robotników obslugujących kanał i jego śluzy oraz większe posiadłości nadzorców i farmerów. Nie tylko ja wybrałem się tą trasą. Po drodze spotykałem innych spacerowiczów,




... barki cumujące przez zimę wzdłóż kanału i czekające na bardziej zdecydowany początek sezonu.







Przejechałem tego dnia34 kilometry. Jak na mnie i jak na pierwszy raz, to całkiem dość.