poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Ironbridge

W sobotę wybrałem się do Ironbridge. To tam w roku 1709 Abraham Darby opracował i opatentował metodę wytapiania żelaza przy użyciu koksu. Początkowo pozwoliło mu to na produkcję żeliwnych garnków taniej niż konkurencji a później o pokuszenie się na zbudowanie pierwszego na świecie mostu z żelaza. A więc to kolejne miejsce narodzin Rewolucji Przemysłowej.


To jest pierwszy żelazny most i trzeba go zobaczyć, ale ... skoro jest pierwszy, to jest stary i wymaga konserwacji.
Alistair był tu dwa lata wcześniej i dzięki temu mógł podesłać mi zdjęcia pokazujące jak most powinien wyglądać. Ponieważ ten był pierwszy, więc zaprojektowano go i wykonano tak jakby to była robota ciesielska. Łączenia belek są na kliny, zastrzały i jaskółczy ogon.

Skoro mostu nie udało mi się zbaczyć, zostało mi tylko podziwianie okolicy. Ładna. Jest tu kilka lokalnych muzeów do obejrzenia, ale pomiędzy nimi warto jeździć samochodem.

Miejscowość jest ładna, schowana w głębokim wąwozie. I nie myślcie, że tu tak łatwo jest trafić. Nawet nawigacja może nie pomóc.
Na deser wybrałem się do prawie sąsiedniego Shrewbury. Ładne miasto. Ładniejsze od Birmingham, ale w sumie o to nietrudno.
Trafiłem tu na lekcję WF na rzece. W pierwszej chwili byłem zaskoczony, ale skoro uniwersytety organizują doroczne regaty na Tamizie, to znaczy że już licealiści muszą zawczasu ćwiczyć.

Nad rzeką spotkałem również ludzi, którzy byli razem.
No coż, pozbierałem się i poszedłem do samochodu. Miałem przed sobą jeszcze ćwiczenie jazdy po angielskiej autostradzie.