niedziela, 11 października 2015

Podsumowanie sezonu rowerowego

Parafrazując reklamę tygodnika z przed lat powiedziałbym, że jeżdżenie na rowerze to rozrywka zdrowa i tania. I tak też jest w moim przypadku. Podejmując pracę w Anglii najbardziej bałem się samotnych weekendów. Na szczęście kupno roweru dało mi i kondycje i zajęcie na wolne dni. Planowane 100 km w ciągu jednego dnia musi najwyraźniej poczekać do następnego sezonu. Ten zakończy się najwyraźniej na dziennym dystansie 62 - 72 km.

Dzisiejsza niedziela była słoneczna, więc postanowiłem zrobić pętlę, odwiedzając kilka miejscowości po koleji, tych do których wcześniej robiłem sobie treningi w lecie. Cała pętla miała tylko 62 km, ale w sumie dobrze, bo ...  ale o tym na końcu.

Pierwszy był park w Sutton Coldfield. Spotkałem tam zawody biegowe, spacerowiczów z psami i modelarzy. Tu chyba co tydzień biegają. A Leszkowi by się tu podobało...  



"The difference between men and boys is in price of their toys".



Miło było popatrzeć, ale zegar Endomondo tykał, moja średnia prędkość spadała, więc cóż, trzeba było dalej w drogę. Kolejnym punktem na mojej dzisiejszej trasie były pozostałości rzymskiego miasta w Wall.



Niewiele z niego zostało, ale w końcu to było dawno temu. Archeolodzy zidentyfikowali w tych ruinach łaźnię, salę ćwiczeń i zajazd. Miasteczko nazywało się Letocetum i leżało na trasie z Londynu do West Midlands.

Potem kolejne parę mil i już byłem w Lichfield. A samo Lichfield, zawsze miłe i pełne ludzi. Byłem tu już któryś raz z rzędu, ale jakoś mi się jeszcze nie przejadło.



Z Lichfield ruszyłem do Tamworth, a później dalej do Fazeley. Na skrzyżowaniu kanałów Coventry i Birmingham przećwiczyłem sobie małą panoramę. Wyszło 8 tysięcy pikseli w poziomie, a z tego już można coś wydrukować.


No i w końcu droga powrotna "na Erdington", jak mówi znajoma ekspedientka z polskiego sklepu.
Teraz jechałem już wzdłóż kanału. Ciszej niż po szosie, no i po płaskim, co po 50 km było nie bez znaczenia. Miałem już dość tych wszędobylskich pagórków. Swojsko, cicho i malowniczo.



Piękna sprawa, spokojne spacerowe tempo, i nagle pana! Dętka w przednim kole odmówiła mi dalszej współpracy, ... i ostatnie 8 - 10 kilometrów to był prawdziwy spacer. Dobrze że doszedłem do domu jeszcze przed zmrokiem.