piątek, 26 września 2014

Spotkanie użytkowników

W tym roku spotkanie użytkowników nasza firma zorganizowała w hotelu nad Pilicą. Pierwszy dzień imprezy był wypełniony po brzegi zajęciami, więc na rekonesans po okolicy udało nam się wymknąć dopiero tuż przed kolacją, czyli już po zmroku. Niby hotel jest nad zalewem, ale mimo godzinnego chodzenia po okolicy, nie udało się nam do niego dotrzeć.

Drugiego dnia, po porannej odprawie, została nam jeszcze godzina zapasu, i tym razem wybraliśmy się większą grupą. Okazało się, że za dnia to całkiem blisko. Szczególnie, gdy już po wczorajszym rekonesansie z Darkiem, wiedziałem, w którą stronę nie iść.

Zalew Sulejowski pokazał się nam z letniej strony. Pachniało wakacjami, a jachty w przystani zdawały się mówić "Choć już po sezonie, ale jeszcze popływamy sobie przed zimą".    


Godzinny spacer po lesie i odpoczynek w marinie był miłą odskocznią od całodziennego młynu. Aż szkoda, że nie mogliśmy skorzystać z jednej z tych łódek.


Potem jeszcze kilka godzin różnych zajęć i pozostał powrót do domu. Zanim dojechałem do drogi, która pełni w naszym kraju funkcję autostrady, musiałem jeszcze prawie godzinę pokręcić się po drogach lokalnych. I znów wzdłuż Pilicy, w jej najbardziej malowniczym odcinku, czyli przy Spale. Wszystko to było takie pachnące wakacjami.


W domu byłem już o dziewiątej, czyli jeszcze nie najgorzej.

Historię tą opisuję zgodnie z założeniami tego bloga Always look at the bright side of life . W końcu nasz własny optymizm zależy od nas samych, co dobitnie zilustrował Monthy Python.

Niemniej poniższy artykuł dał mi wiele do myślenia. Ciekawe do której grupy internetowych pisaczy Ty mnie zaliczasz?