niedziela, 7 sierpnia 2016

Black Country Living Museum

W niedzielę wybrałem się na wycieczkę do skansenu Black Country Living Museum. W końcu to tu narodziła się rewolucja przemysłowa, więc nie chciałem tego miejsca przegapić. Najbardziej zależało mi na zobaczeniu czynnej repliki maszyny parowej Newcomena. Pierwsza maszyna wypompowująca wodę z kopalni była milowym krokiem w rozwoju górnictwa i w roku 1800-tnym pracowało ich już 1454. I faktycznie, w tą niedzielę też pracowała.


Z jednej strony to podniecające patrzeć się na pracującą prababkę wszystkich silników, ale z drugiej strony ... jeszcze dziwniejsze było patrzeć jak rodziny z dziećmi z zaciekawieniem podziwiali wypełniony pyłem i czadem domek, kocioł na węgiel i maszynę parową. Ja - inżynier, to co innego, ale żeby dzieci tak wędzić?.


Co prawda cieszyłem się z tego, że zobaczyłem tą maszynę "pod parą" ale później uświadomiłem sobie, że tak naprawdę najciekawsi są tam ludzie, którzy ją obsługują. Cały skansen działa w oparciu o pracę wolontariuszy, którzy będąc już na emeryturach, spędzają czas bawiąc się w rekonstrukcję przemysłu z przed 150 lub 200 lat.


W wyznaczone weekendy, wszystkie maszyny są uruchamiane, do skansenu wraca dawne życie, i można zobaczyć jak się tu żyło i pracowała w dziewiętnastym wieku. Maszyna wyciągowa z nad szybu kopalni,



starą kuźnię, w której co godzinę kowal odkuwał na młocie sprężynowym kilka ogniw łańcucha,


Ulicę miasteczka z dawnymi sklepami i zabawami,



To, że dawniej dzieci mogły bawić się bez komputerów, Lego i smartfonów było równie egzotyczne jak widok pierwszej maszyny parowej.  Dodatkowo atrakcję stanowiło parę zabytkowych pojazdów jeżdżących po skansenie.


Naprawdę można tu odnaleźć atmosferę dawnych lat. Jeśli uda mi się tu jeszcze kiedyś przjechać, chciałbym więcej uwagi poświęcić pracującym tu wolontariuszom. Niestety bariera językowa nie ułatwia mi tego.