sobota, 30 stycznia 2016

Weekend w Goteborgu

Normalnie mamy piątki przeznaczone na weekendowy powrót do domu. Nasi amerykańscy koledzy postanowili zostać jednak w Europie, ponieważ dla nich taka podróż była by nieracjonalna. W konsekwencji cały zespół solidarnie postanowią tym razem przesmędzić sobote i niedzielę w Goteborgu.

Jest koniec stycznia i wszyscy spodziewali się cięzkiej skandynawskiej zimy, ale jak widać, tu ani śniegu ani mrozu nie uświadczyliśmy. W dodatku Szwedzi są bardzo ekologiczni i nawet w zimie nie rozstają się ze swoimi rowerami. Może ścieżek rowerowych w Goteborgu jest nieco mniej niż w Amsterdamie, ale i tak moglibyśmy się od nich wiele nauczyć w tej materii.

Goteborg

Kolegom bardzo atrakcyjną wydała się możliwość zamieszkania następnym razem w hotelu urządzonym w starym żaglowcu. Ja chyba bym na to nie poszedł, bo nielubię słuchać jak spływająca rzeką kra skrobie o burty statku, ale Tyler najprawdopodobniej się nie oprze tej pokusie.

Goteborg

Stare miasto jest otoczone fosą, która jakoś tak skojarzyła mi się z Jamesem Bondem jeżdżącym czołgiem po Petersburgu. Pewnie jest w tym porównaniu przesada, ale wszystkie miasta północy są do siebie nieco podobne. Kamienice wykończone kamieniami, jakieś takie 19-sto wieczne bogactwo i pełno zimnej wody dookoła.

Goteborg

Goteborg

Całe pięć godzin włuczyliśmy się po mieście bez słońca. Dla fotografa to jest do bani, ale tutaj widać juz tak jest. Nawet przeszukując grafiki Google, większość znalezionych zdjęć była utopiona w szarościach. Widać taka jest cena za jeżdżenie Volvo.

Goteborg

Goteborg

Nad miastem góruje punkt widokowy, stara forteca, z której widać panoramę miasta. A tak najbardziej to było widać, że mam słabą kondycję, bo starsznie się zasapałem wdrapując na tą górę. I tak dobrze, że nie padał deszcz.