Jakoś grudzień przeciekł mi przez palce bez jednego wpisu, co wydaje mi się zawstydzającym zaniedbaniem. Pewnie się tak stało z tego powodu, iż tak wiele wydarzyło się w realu. Niemniej pewne wydarzenia są nienegocjowalne, i choć zdjęcia z rodzinnych spotkań nie za bardzo nadają się do publikacji w Internecie, to te z imprezy sylwestrowej, już mam nadzieję, że tak.
W tym roku bawiliśmy się pod zawołaniem "Służba zdrowia". Dziewczyny poprzebierały się za pielęgniarki i położne, panowie za lekarzy, i tak urozmaiciliśmy sobie ten wieczór.
Jeszcze przed północą, póki wszyscy jeszcze byliśmy pełni wigoru, przyszła pora na coroczne zdjęcie grupowe. Nasz przedpokój nie jest zbyt duży, ale jakoś zmieściliśmy się.
O północy oczywiście była pora na szampana, życzenia noworoczne, byśmy ze służbą zdrowia spotykali się tylko przy okazji takich przebieranek, i odpalanie rac.
Chociaż dom był pełny "lekarzy" i "pielęgniarek", po pijaku lepiej jest się nie bawić zapałkami. Tym razem skończyło się na strachu, ale mogło być gorzej. Na szczęście sam ogniomistrz wyszedł z tego zdarzenia cało.