czwartek, 18 grudnia 2025

SOTA Łamana Skała

Pilsko mnie pokonało. Prawdziwa zima, niespodziewany śnieg i spodziewany wiatr, to było jednak już za dużo dla mnie. Wyglądało to na definitywny koniec sezonu i konieczność czekania na kolejne wycieczki aż do kwietnia. Ale na szczęście jeszcze raz los przypomniał mi, że nigdy nie należy mówić nigdy. Po prostu nie należy się poddawać. 

Z pewnymi obawami wybrałem się pomimo połowy grudnia na wycieczkę, na Łamaną Skałę. No i okazało się, że po zimie nie ma tam śladu. Śnieg leżał wyłącznie na sztucznie naśnieżanym stoku i pod wyciągiem. Te mini łatki śniegu leżące w zagłębieniach terenu, to się w ogóle nie liczyły. Zupełnie inny świat niż poprzednim razem.

Łamana Skała

Oczywiście, zanim wszedłem na słoneczny grzbiet, musiałem trochę podreptać zacienioną doliną. Było nieco mgliście i błotniście, ale słońce już zapowiadało udany dzień. Niestety dla mnie, nieco później było też bardzo stromo. 

Łamana Skała

Ale cały ten mój wysiłek został później sowicie nagrodzony. Na przełęczy pod Madohorą jest skrzyżowanie szlaków prawie jak na autostradzie, niemniej spotkałem tam tylko dwie osoby. W sumie pasowała mi ta samotna wędrówka. Nikt się nie patrzył jak sapałem i się wlokłem pod górę. A tam ciągle październik!

Łamana Skała

Łamana Skała

Doszedłem do Łamanej Skały i rozbiłem tam radiowy biwak. Jak zwykle, udało mi się nawiązać kilkanaście łączności, zaliczyć aktywację szczytu i naładować emocjonalny akumulator satysfakcją do pełna. 

Łamana Skała

Łamana Skała

Na kolejnej wycieczce przetestują radio ręczne. Może nie potrzebuję jednak taszczyć wszystkiego i 5 watów jednak wystarczy?

eof