Nareszcie doczekałem się. Tej zimy albo był śnieg, co przyciągało ptaki do karmnika, ale nie było słońca, albo było ciepło i słonecznie, ale nie było u nas ptaków. W końcu są; i słońce i ptaki. Dla ogrodu bezśnieżny mróz to niedobrze, ale skrzydlaci sąsiedzi marzną, więc przylatują do nas sobie dojeść.
Różnego drobiazgu jest pełno. W końcu tej zimy zjadły już 10 kg słonecznika. Dobrze, że zacząłem go kupować w sklepie GSu, bo w zoologicznym to bym się na taką ilość wykosztował. Ale jeśli przylatują do na tak znamienici i kolorowi goście, to na stole nie może zabraknąć jedzenia.
Dopiero po dłuższej chwili dostrzegłem, że nasz sąsiad w czerwonej czapeczce nie wyszukuje owadów w korze drzewa, lecz zbiera słonecznik rozrzucone przez małe ptaszki z górnego karmika. Mazurki i sikorki są jak dzieci, jedzą i śmiecą w koło na potęgę. A znacznie większy od nich dzięcioł zadowala się dosłownie okruchami ze stołu.
Pień drzewa jest mu potrzebny jedynie do rozłupywania ziaren słonecznika.
eof