Dla większości obecnych była to poprostu doskonała okazja do spotkań towarzyskich przy szklaneczce ulubionego napoju, porozmawiania i do poprostu bycia razem. Po obu stronach rzeki było tłoczno i wszędzie panowała ożywiona atmosfera. A ja ze swoim aparatem dopchałem się jakoś do barierki na brzegu i czekałem.
Sporo również działo się na wodzie. Nie wiedziałem, że jest tu tyle klubów wioślarskich i że jest to również forma życia towarzyskiego. Przed właściwymi regatami uniwersyteckimi odbywały się wyścigi amatorów. Najpierw spacerowym tempem pod prąd rzeki a później seria wyścigów z prądem. Tak naprawdę to w górę rzeki, ale ponieważ był czas przypływu, to z prądem.
W pewnej chwili pojawili się i właściwi zawodnicy, najpierw dziewczyny a chwile poźniej i chłopaki. Od razu było poznać, że ich łodzie są wyczynowe, a ich miny mówiły o woli walki.
O wyznaczonym czasie załogi ustawiały się na lini startu, gdzie sędziowie przytrzymywali łodzie za rufy. Pierwsze startowały załogi żeńskie, panowie godzinę później. W tym momencie najlepszy widok był chyba z mostu.
O 16:31 ruszyły panie! Prawie przeoczyłem ten moment!
A potem było tylko mig i już ich nie było.
Tuż za zawodniczkami płynęła flotilla sędziów, trenerów reporterów i kto tam wie jeszcze.
Na miejsce dotarłem na godzine przed startem. Parada i wyścigi amatorów trwły może 20 minut ale same regaty widziałem chyba tylko przez minute. Podobnie jak na meczu piłkarskim, ci którzy ogladali w telewizjii może nie odczuwali tak tej atmosfery, ale widzieli zdecydowanie wiecej.