środa, 14 marca 2018

Miejska biblioteka w Birmingham

Z mojego pierwszego pobytu w Burmingham zapamiętałem, że bardzo mi się podobała wycieczka do miejskiej biblioteki. Nie to, żebym jakoś wiele wtedy czytał, ale polubiłem to miejsce i tą atmosferę. W tym moim nowym angielskim wcieleniu postanowiłem odwiedzić ją ponownie.


Na wejściu jest katalog. Wiadomo, bez katalogu nie ma biblioteki. A żeby było tanio i nowocześnie, to katalog jest skomputeryzowany.









Sam księgozbiór jest na wyższych piętrach. Wjazd schodami na kolejne piętra nie tylko spowodował, że byłem wyżej, ale również bardziej czułem się "w środku".




I jeszcze wyżej. No teraz będąc w sercu tego przybytku już nie mogłem nie czytać. Zapisałem się więc do biblioteki, otrzymałem kartę biblioteczną i wypożyczyłem sobie pierwszą książkę. Oczywiście wszystko to odbywało się na komputerach rozstawionych tu i tam.













Na poziomach ogólno dostępnych jest sporo do poszukania. A całkiem na górę już nie wpuszczają. Tam jest sejf, a w nim same białe kruki.




Miłym zaskoczeniem dla mnie było spostrzeżenie, że tutaj nie ma podziału na wypożyczalnię i czytelnię. Ludzie siedzieli przy licznych stołach poustawianych i pod oknami i pomiędzy regałami. Ogólnie panowała tu atmosfera bardziej domowa niż dostojna.


Biblioteka w Birmingham


Biblioteka w Birmingham


Nie miewam tu zbyt wiele wolnego czasu, ale jeśli by się takowy przytrafił, zwłaszcza w chłodny albo deszczowy dzień, to z przyjemnością przyjadę do tej biblioteki coś poczytać. Choćby z własną książką.