Dzisiejsza niedziela była słoneczna, więc postanowiłem zrobić pętlę, odwiedzając kilka miejscowości po koleji, tych do których wcześniej robiłem sobie treningi w lecie. Cała pętla miała tylko 62 km, ale w sumie dobrze, bo ... ale o tym na końcu.
Pierwszy był park w Sutton Coldfield. Spotkałem tam zawody biegowe, spacerowiczów z psami i modelarzy. Tu chyba co tydzień biegają. A Leszkowi by się tu podobało...
"The difference between men and boys is in price of their toys".
Niewiele z niego zostało, ale w końcu to było dawno temu. Archeolodzy zidentyfikowali w tych ruinach łaźnię, salę ćwiczeń i zajazd. Miasteczko nazywało się Letocetum i leżało na trasie z Londynu do West Midlands.
Potem kolejne parę mil i już byłem w Lichfield. A samo Lichfield, zawsze miłe i pełne ludzi. Byłem tu już któryś raz z rzędu, ale jakoś mi się jeszcze nie przejadło.
Z Lichfield ruszyłem do Tamworth, a później dalej do Fazeley. Na skrzyżowaniu kanałów Coventry i Birmingham przećwiczyłem sobie małą panoramę. Wyszło 8 tysięcy pikseli w poziomie, a z tego już można coś wydrukować.
No i w końcu droga powrotna "na Erdington", jak mówi znajoma ekspedientka z polskiego sklepu.
Teraz jechałem już wzdłóż kanału. Ciszej niż po szosie, no i po płaskim, co po 50 km było nie bez znaczenia. Miałem już dość tych wszędobylskich pagórków. Swojsko, cicho i malowniczo.
Piękna sprawa, spokojne spacerowe tempo, i nagle pana! Dętka w przednim kole odmówiła mi dalszej współpracy, ... i ostatnie 8 - 10 kilometrów to był prawdziwy spacer. Dobrze że doszedłem do domu jeszcze przed zmrokiem.