Zobligowany przez michałowy post, pojechałem na tą imprezę odpowiednio wcześniej i starannie wybrałem miejsce przed barierką odgradzającą lądowisko od publiczności. I dobrze, bo na godzinę przed rozpoczęciem pokazów nie można już się było tam dopchać. A w koło kipiało wesołe miasteczko, ludzie piknikowali na trawie w parku i było bardzo, bardzo sobotnio.
Rozłożone na trawie balony czekały na pokaz już chyba od południa. Czasem załogi nadmuchiwały balon powietrzem z wentylatora i wtedy na widowni zapanowywało poruszenie. Ale do godziny rozpoczęcia pokazów było jeszcze sporo czasu.
W końcu zaczęło się ściemniać i nadeszła w końcu ta chwila, w której załogi zabrały się naprawdę do roboty i zaczęły ładować balony gorącym powietrzem.
Pojawił się też modelarz, z małym balonikiem. No może nie tak całkiem małym, ale z modelem.
Później, czym było ciemniej, tym więcej się działo. Widać było, że z balonem jest trochę tak jak ze starym samochodem, czasem nie od razu chce zastartować.
W pewnym momencie zaczęła się i akcja na pierwszym planie. Balon najpierw został nadmuchany zimnym powietrzem z wentylatora, a później w ruch poszły palniki.
W chwili, w której zwietrzyłem koniec pokazu, postanowiłem jako pierwszy ruszyć na przystanek autobusowy, zamim cały ten tłum nie wpadnie na ten sam pomysł. Plan niechybnie by się sprawdził, gdyby nie to, że dwa autobusy pod rząd wypadły, więc na przystanku było jak w Gliwicach o 16-tej.
Mimo wszystko, Michale jakbyś coś jeszcze wiedział, to daj znać ;)