Pracująca część tygodnia upływa mi monotonnie. Z domu wychodzę o 7 i wracam krótko przed 7. Tak więc oprócz tego co trzeba zrobić żeby normalnie funkcjonować, niczym innym się już nie mam czasu zajmować. Natomiast weekendy wymagają już zorganizowania sobie jakoś czasu wolnego. W tym tygodniu, dzięki życzliwości moich nowych angielskich znajomych, miałem okazje odwiedzić średniowieczny pałac. Anglicy uparcie mówią, że to jest dom, ale najwyraźniej jakiś taki większy.
Coughton Court to rezydencja zamieszkiwana przez rodzinę Throckmorton nieprzerwanie od 600 lat. Rodzina ta była, i może jest nadal, katolicka, co powodowało ustawiczne konflikty z protestanckimi królami Anglii. Ja jednak nie zagłębiałem się w niuanse kolejnych intryg historycznych, lecz skupiłem się na teraźniejszości.
Członkowie rodziny Throckmorton zamieszkują nadal w części tej rezydencji, ale pozostała jej część jest udostępniona do zwiedzania. No chyba, że maja jakąś uroczystość rodzinną, to wtedy turystów się nie wpuszcza.
Rezydencja oprócz samego pałacu zawiera jeszcze ogród.
Jego część jest uporządkowana i dzieli się na pokoje, w których wschodnia ściana jest w zimnych kolorach, a zachodnia w ciepłych.
Oprócz części formalnej jest też część kipiąca spontaniczną radością kwitnienia.
Ogród różany kwitnie tak bujnie dzięki opiece wolontariuszy oraz jej jej opiekunki
A po obejrzeniu zamku pojechaliśmy jeszcze z wizytą do pobliskiego miasteczka Alcester. Naprawdę średniowieczne oraz wzorowane na średniowiecznych domy stoją tu w wielu miejscach. Najwyraźniej Anglicy są dumni ze swojej historii i ciągłości angielskiej tradycji. Kilkusetletni budynek w Polsce byłby zapewne obiektem muzealnym, a tu najzwyczajniej w nim mieszkają ludzie, i są z tego dumni.
Jestem wdzięczny za ta wycieczką. To było takie angielskie. No i za okazaną mi sympatię. Miałem naprawdę udana sobotę. Po całym dniu chodzenia i oglądania wróciłem do swojej norki szczęśliwy, że już nie muszę nic więcej tego dnia robić ;)