Na moje szczęście po sąsiedzku obok Paniówek znajduje się Chudów, wraz ze swoim Zamkiem. Nawet jeśli jest to tylko rekonstrukcja, to i tak na pewno lepiej zobaczyć Zamek, niż przez kolejne godziny siedzieć i patrzeć się jak schnie klej pod moją szybą.
Jeśli w czerwcu chce się zobaczyć oświetloną słońcem ścianę wschodnią, tą z wystającym kibelkiem, to trzeba by tu być chyba jeszcze przed siódmą, a nie prawie o dziewiątej. Na szczęście zgromadzona, pewnie do dalszej rekonstrukcji murów, pryzma kamienie pozwoliła mi trochę zajrzeć do wnętrza zamkowego podwórza. Zamek od swojego baksztagu wygląda całkiem obiecująco, przynajmniej obiecująca na sobotni lub niedzielny wypad z rodziną.
Natomiast na światło padające na drzwi do chatki w dziupli lipy Tekla musiałbym czekać jeszcze z godzinę, przynajmniej do dziesiątej, jeśli nie jeszcze dłużej. A ja może nie spieszyłem się jakoś specjalnie, ale jednak musiałem wrócić pieszo po mój samochód do Paniówek.
Jak na początku zżymałem się, że to wszystko tak trwa, to już później cieszyłem się, że trafiłem właśnie do tego warsztatu ;)
P.S.
Szyba trzyma się jak talala.