Pierwsza Wojna Swiatowa była dla Brytyjczyków prawdziwą traumą. Była to pierwsza wojna, w której brytyjska armia walczyła nie z Zulusami, Derwiszami lub Malajami i w której korpus ekspedycyjny wyposażony w jedną armatę i parę karabinów maszynowych odnosił zwycięstwa bez strat własnych. Tym razem kajzerowska Rzesza, która górowała uzbrojeniem i wyszkoleniem a Niemcy nie uciekali na dźwięk gromkiego "Niech żyje Król".
Dlatego rok 2018 jest realnie świętowany jako setna rocznica zakończenia Wojny. I nie są to tylko obchody państwowe. Zeby miejski kościół przystroić w 25000 maków dzierganych na szydełkach, to potrzeba naprawdę dużego i realnego zaangażowania społecznego.
Ponadto zwróciłem uwagę na to, że w każdym kościele jest tutaj kącik dla małych dzieci. I chociaż widziałem już to wiele razy, za każdym kolejnym jestem przyjemnie zaskoczony. Najwyraźniej rodzinne spotkania nie są tu tylko formalne, lecz realnie ciepłe i niosące ze sobą poczucie wspólnoty.
I nawet kaplica, w której pochowano księcia i innych, równie ważnych dostojników, jest przyozdobiona makami i rysunkami dzieci. W takim kraju to naprawdę warto być weteranem ;)
No i architektura miejskiego kościoła parafialnego w Warwick też jest warta podziwiania. Tutaj pod stropem można zobaczyć naprawdę ażurowe żebra przyporowe. Niby tylko kamień i statyka wykreślna, ale doprowadzona do prawdziwego mistrzostwa.
W zasadzie do Warwick przyjechałem zobaczyć jego słynny zamek. Ale zamek to przede wszystkim atrakcja dla rodzin z dziećmi. No i wstęp za ponad 30 funtów wydał mi się przesadą. Skończyło się więc na spojrzeniu na zamek z wierzy kościelnej, za 3 funty.
A na koniec spacer po miasteczku i parku i do domu.
Skoro i tak już muszę tyle jeździć, to się trochę porozglądam. Gdyby nie fotografia, nie zauważyłbym wielu atrakcyjnych rzeczy.
sobota, 20 października 2018
poniedziałek, 10 września 2018
Staford-upon-Avon
Halinka w końcu zdecydowała się przyjechać na weekend do Anglii. Co można jej pokazać za trzy dni?
Może jakieś malownicze, angielskie miasteczko, które przy okazji jest sławne z tego, że tu urodził się Wiliam Shakespeare?
A więc zwiedzaliśmy dom rodzinny małego Wiliama.
Przewodniczka w stroju z epoki opowiadała w fascynujący sposób o realiach życia w szesnastowiecznej Anglii. Czterdziesto procentowa umieralność dzieci w pierwszym roku życia pokazuje, że nie było to łatwe życie.
Później spacer do kolejnych miejsc związanych z życiem Wiliama w tym mieście;
... koło jego szkoły i do domu jego córki;
... i w końcu do kościoła, w którym został pochowany;
Skoro Stratford ma rzekę Avon w nazwie, poszliśmy więc i nad rzekę;
Podobała się Jej ta wycieczka, więc może jeszcze kiedyś do mnie przyjedzie.
Może jakieś malownicze, angielskie miasteczko, które przy okazji jest sławne z tego, że tu urodził się Wiliam Shakespeare?
A więc zwiedzaliśmy dom rodzinny małego Wiliama.
Przewodniczka w stroju z epoki opowiadała w fascynujący sposób o realiach życia w szesnastowiecznej Anglii. Czterdziesto procentowa umieralność dzieci w pierwszym roku życia pokazuje, że nie było to łatwe życie.
Później spacer do kolejnych miejsc związanych z życiem Wiliama w tym mieście;
... koło jego szkoły i do domu jego córki;
... i w końcu do kościoła, w którym został pochowany;
Skoro Stratford ma rzekę Avon w nazwie, poszliśmy więc i nad rzekę;
Podobała się Jej ta wycieczka, więc może jeszcze kiedyś do mnie przyjedzie.
niedziela, 2 września 2018
Cannock Chase
Nareszcie zobaczyłem sławne angielskie wrzosowiska. W wielu książkach o nich czytałem ale nigdy tak naprawdę nie poczułem tego co Anglicy w tych wrzosowiskach widzą. Nawet Sherlock Holmes tropił psa Baskervillów na wrzosowiskach. A wczoraj, dzięki wycieczce do parku krajobrazowego Cannock Chase, zobaczyłem je na własne oczy.
Wrzosowiska to pustkowia, nieużytki rolne. Licha gleba, nie warta uprawy. Tu naprawdę można się było przestraszyć wielkiego i agresywnego psa.
Na szczęście dla mnie, tym razem nie było tu prawie nikogo, a napotykane z rzadka psy były przyjazne.
A ja powoli, w słoneczku, przedeptałem sobie taką drogą 17 kilometrów.
To był napradę relaksujący weekend. Cannock Chase to kolejne miejsce, do którego planuję jeszcze wrócić.
Wrzosowiska to pustkowia, nieużytki rolne. Licha gleba, nie warta uprawy. Tu naprawdę można się było przestraszyć wielkiego i agresywnego psa.
Na szczęście dla mnie, tym razem nie było tu prawie nikogo, a napotykane z rzadka psy były przyjazne.
A ja powoli, w słoneczku, przedeptałem sobie taką drogą 17 kilometrów.
To był napradę relaksujący weekend. Cannock Chase to kolejne miejsce, do którego planuję jeszcze wrócić.
niedziela, 26 sierpnia 2018
TKB w Żywcu
Kolejny nasz wakacyjny wypad w Beskidy był na koncert finałowy festiwalu folklorystycznego w Żywcu.
Parada na rynku miasta.
Macedonia:
Galicja:
Indonezja:
Japonia:
Sycylia:
Rumunia:
Sokołowianie:
Kazachstan:
Meksyk:
Indie:
Żywczanie z Żywca:
Bułgaria:
Ukraina:
Serbia:
Tarnowianie z Tarnowa:
Turcja:
Na żywo - super!
Parada na rynku miasta.
Macedonia:
Galicja:
Indonezja:
Japonia:
Sycylia:
Sokołowianie:
Kazachstan:
Meksyk:
Indie:
Żywczanie z Żywca:
Bułgaria:
Ukraina:
Serbia:
Tarnowianie z Tarnowa:
Turcja:
Na żywo - super!
Subskrybuj:
Posty (Atom)