Pierwsza słoneczna niedziela w Goteborgu! Hura! Pojechałem więc nad morze. Co prawda Goteborg w zasadzie leży nad morzem, ale trochę tak jak Szczecin, a więc trochę mu jednak brakuje.
Nadmorskie dzielnice Goteborga, to zupełnie inna bajka. Cała okolica wygląda trochę jak kurort. Tyle, że można tu dojechać z centrum miasta tramwajem.
Gdzie tylko brzeg na to pozwala, wszędzie są małe lub wielkie przystanie jachtowe. Teraz w kwietniu, sezon się jeszcze nie zaczął, ale i tak było tu sporo ludzi, którzy pewnie podobnie jak ja, starali się złapać pierwsze wiosenne słońce.
Okazuje się, że na wyspach archipelagu mieszka naprawdę sporo ludzi, i dlatego bilet tramwajowy upoważnia do przesiąścia się na prom i popłynięcia dalej, do domu.
Ląd nie od razu się tak całkiem kończy i trochę się siłuje z morzem, kto ma tu dominować. Dlatego promy trochę się muszą poprzeciskać pomiędzy skałami, zanim wypłyną na otwarte wody. Ale taki właśnie jest szkier.
A pomiędzy promami spacerowicze trochę się włóczą, na jachtach lub kajakach.
Ja jednak dalej już nie mogłem. Pozostało mi tylko porozglądać się po nabrzeżnych skałkach i odtrąbić powrót do hotelu.
Dwie godziny na słońcu i świeżym powietrzu naprawdę sprawiają cuda. Wróciłem zmęczony, ale jakoś taki pełny energii. Gorąco Was zachęcam do łapania pierwszych słonecznych dni na zewnątrz.
Skoro i tak już muszę tyle jeździć, to się trochę porozglądam. Gdyby nie fotografia, nie zauważyłbym wielu atrakcyjnych rzeczy.
wtorek, 26 kwietnia 2016
niedziela, 24 kwietnia 2016
Spacer po pracy
W zeszłym tygodniu wybraliśmy się po kolacji na spacer po mieście. Niby zimno i już mało co widać, więc łazić tak bez celu nie bardzo było poco, ale siedzieć co wieczór w hotelu, też nie zabardzo nam się uśmiechało. Tak więc zdecydowaliśmy się trochę przejść. Ja opowiadałem Marcinowi o atrakcjach fotografowania po ciemku, a Marcin rewanżował mi się zachwalając uroki wędkowania.
O hotelu urządzonym w starym żaglowcu Viking wiedzieliśmy od dawna. Codziennie przejeżdżamy koło niego w drodze do i z pracy. Ale tak postać chwilę i spokojnie popatrzeć na niego, to coś zupełnie innego. Marcin pilnował, żeby nogi statywu nie zjechały mi z mostu do rzeki, a ja w tym czasie czarowałem Go opowiadaniem o niuansach techniki.
Później Marcin opowiadał mi o wędkowaniu i woderach, aż zaszliśmy do miejsca, z którego widać było znajomą wieżę dawnej fortecy. Niestety za torami kolejowymi. Szwedzi są bardzo pro ekologiczni, więc tu wszędzie jest pełno torów, albo kolejowych, albo tramwajowych.
Prawdę mówiąc to było trochę desperackie. Jakoś przeszliśmy pod ślimakami wjazdów na śródmiejską autostradę, Szwedzi są również bardzo pragmatyczni, przeszli przez przejazdy kolejowe, i już byliśmy na miejscu.
Prawdę mówiąc bałem się, że już przez resztę roku będę swój wolny czas po pracy spędzał tutaj chodząc po ciemku wzdłóż torów kolejowych. Niepotrzebnie. Na północy zimą wieczory są długie, ale latem, to prawie ich wcale nie ma. Już zaczynam to na szczęście dostrzegać :)
O hotelu urządzonym w starym żaglowcu Viking wiedzieliśmy od dawna. Codziennie przejeżdżamy koło niego w drodze do i z pracy. Ale tak postać chwilę i spokojnie popatrzeć na niego, to coś zupełnie innego. Marcin pilnował, żeby nogi statywu nie zjechały mi z mostu do rzeki, a ja w tym czasie czarowałem Go opowiadaniem o niuansach techniki.
Później Marcin opowiadał mi o wędkowaniu i woderach, aż zaszliśmy do miejsca, z którego widać było znajomą wieżę dawnej fortecy. Niestety za torami kolejowymi. Szwedzi są bardzo pro ekologiczni, więc tu wszędzie jest pełno torów, albo kolejowych, albo tramwajowych.
Prawdę mówiąc to było trochę desperackie. Jakoś przeszliśmy pod ślimakami wjazdów na śródmiejską autostradę, Szwedzi są również bardzo pragmatyczni, przeszli przez przejazdy kolejowe, i już byliśmy na miejscu.
Prawdę mówiąc bałem się, że już przez resztę roku będę swój wolny czas po pracy spędzał tutaj chodząc po ciemku wzdłóż torów kolejowych. Niepotrzebnie. Na północy zimą wieczory są długie, ale latem, to prawie ich wcale nie ma. Już zaczynam to na szczęście dostrzegać :)
sobota, 16 kwietnia 2016
Duma Goteborga
Najsławniejsza w Goteborgu jest fabryka Volvo, ale powodów do dumy to mieszkańcy miasta mają chyba więcej. Na przykład historia sławnej firmy Hasselblad.
... część przedstawia szwedzkie krajobrazy, ...
... inne zaś szwedzkie społeczeństwo. Szwedzkich prawników, szwedzkich imigrantów i szwedzkich robotników.
W latach trzydziestych pan Victor Hasselbald prowadził sklep fotograficzny. Wtedy też skonstruował swoją legendarną lustrzankę, a następnie założył fabrykę produkującą te aparaty.
Obecnie biznes nieco podupadł, całą branżę zdominowała japońska elektronika, ale Firma dzielnie walczy i zapowiada powrót na ekskluzywne salony. Ceny, podobnie jak i samochodów Volo, nie są dla przeciętnego zjadacza chleba, ale pomarzyć zawsze można.
Natomiast prestiż rodziny i marki jest podtrzymywany. Centrum Hasselblad organizuje różne wystawy fotograficzne i jest to elegancka galeria. Część wystawianych tu zdjęć jest całkiem arystyczna, więc ciężko jest je zinterpretować, ...
... część przedstawia szwedzkie krajobrazy, ...
... inne zaś szwedzkie społeczeństwo. Szwedzkich prawników, szwedzkich imigrantów i szwedzkich robotników.
Całą historię państwa Erny i Viktora Hasselblad oraz historię ich firmy można prześledzić na stronie http://www.hasselbladhistorical.eu/HS/HSGot.aspx.
niedziela, 10 kwietnia 2016
Na niby czy naprawdę?
Codziennie przed pracą idziemy na dworzec kolejowy, aby kupić tam kanapki do pracy. Niezmiennie, za każdym razem, spotykam tam rzeźbę płaczącej dziewczynki. Nie mogę wręcz obojętnie przejść, bez zwrócenia na nią uwagi. Próbuję sobie mówić, że może tylko mróży bawiąc się w chowanego, albo tak tylko udaje, żeby coś wymusić, ale i tak za każdym razem jest mi jej jakoś żal.
Taka jest właśnie sztuka. Musi wzbudzać emocje.
A oto komentarz autorki: "Na ile rozumiesz dziecięce
emocje?"
Ta żeźba jest
częścią projektu „Płaczące Dziewczynki” realizowanego przez brytyjską artysktę
Laurę Ford, przy współpracy z organizacją „Pilane Skulpturpark”.
Subskrybuj:
Posty (Atom)