W niedzielę mieliśmy nieco więcej szczęścia, ponieważ zaświeciło słońce. Nie było innej opcji, znowu całym zespołem ruszyliśmy na spacer o mieście. Może to już trochę monotonny sposób spędzania czasu, ale co grupa facetów może robić na dwutygodniowej delegacji? ... No takiego co można opisać na blogu ;)
Pomimo, iż prawie na stałe mieliśmy temperature powyżej zera, kanały pokrywał lód. Jest koniec stycznia, więc trudno ocenić czy już, czy może jeszcze. To tłumaczy dlaczego wzdłóż brzegu są poustawiane słupki z drabinami ratowniczymi.
Na spacer wybraliśmy się do miejskiej palmiarni, gdzie dowiedziałem się wreszcie jak wygląda rozmaryn, ten co ms sie tak pięknie rozwijać. Zobaczyliśmy tez parę innych, kolorowych kwiatków i kolejną rzeźbę.
W sumie tu maja wiele rzeźb, podniosłe pomniki królów oraz takie oto ozdoby.
Zwiedzania obcego miasta nie da się zaliczyć bez wchodzenia do kościołów. Te tutaj są bardzo skromnie ozdabiane. Nawet katedra i kościół barokowy ujmują protestancką skromnością. No i coś, co widziałem już w Anglii. Po nabożeństwie wierni spotykają się w kościele towarzysko. Jak wspólnota, to wspólnota.
Na szczęście pogoda tym razem nieco bardziej sprzyjała i nasz spacer był "mniej na siłę", dla zabicia czasu. Koledzy z pracy są fajni, ale spędzam z nimi więcej czasu niż z żoną. Nawet jeśli ich lubię, to 9 godzin dziennie, 7 dni w tygodniu, to trochę "do syta".
Na szczęście w kolejnym tygodniu mam home office w Polsce, to jakoś wytrzymam ;)