Na szczęście zdarzyły się również przebłyski luzu i zabawy. Na przykład zabawa sylwestrowa. Tym razem postanowiliśmy zabawić się w starożytność.
Niestety żadna z naszych koleżanek nie chciała przebrać się za Afrodytę, ale za to była Diana, Faraonowa, Hera i dwie rzymskie patrycjuszki.
Trochę się bałem, żeby nie powtórzyła się ta historia z trzema boginiami, które pytały Parysa, która z nich jest najpiękniejsza. Sami wiecie ile z tego było później zamieszania...
Całe szczęście, że Grażyna miała granat a nie jabłko.
Kreacje były własnego wyrobu albo z Internetu, ale ich interpretacja i atmosfera były całkowicie nasze.
Najwięcej pracy w przygotowania i największą inwencja wykazała się Zuza. No i Państwo Faraonowie byli jedynymi "nie na biało".
Niestety zepsucie nowoczesnością wylazło z państwa senatorstwa i telefonów komórkowych nie udało się odłożyć na bok. Cóż, fotograf z zacnym sprzętem już zawsze będzie miał telefoniczną konkurencję.