W momencie rozpoczęcia wojny Szwedzi zaczęli budować podziemny hangar dla swojej jednostki lotniczej, a w czasie zimnej wojny, gdy zagrożenie atakiem atomowym wydawało się całkiem realne, rozbudowali go znacznie. Teraz jednak jest to już tylko muzeum nastawione na odwiedziny rodzin z dziećmi.
Po przejściu przez metrowej grubości wrota, korytarz hangaru stopniowo schodzi w dół, a czym bardziej oddalamy się od roku 1950, samoloty stają się większe. Pierwszym jest SAAB J29F. Niby konstrukcja szwedzka, ale wzorowana jeszcze na hitlerowskich Messersmitach.
Kolejnym jest SAAB J32E Lansen. Jego prototyp został oblatany w 1952 roku i jest to pierwszy szwedzki samolot, który przekraczał prędkość dźwięku, ale tylko w locie nurkowym. Samoloty bojowe były używane do 1978 a maszyny pomocnicze służyły aż do 1997 roku.
Następnym jest SAAB J35 Draken. Pierwszy myśliwiec produkcji szwedzkiej, który w locie poziomym mógł przekroczyć prędkość dźwięku. Prototyp tego samolotu został oblatany w 1955 roku a ze służby wycofano jego ostatnią wersje dopiero w 1999.
Najnowszym prezentowanym w muzeum modelem jest SAAB AJ37 Viggen. Oblatany został w 1967 roku, a o dacie wycofania ze słuzby nic nie napisali. Może jeszcze lata, choć zapewne już nie ta sama wersja.
Może to i nienajnowocześniejszy ze wspołczesnych myśliwców, ale mimo wszystko to imponujące, że taki mały kraj jak Szwecja, mający około 8 milionów mieszkańców, jest w stanie dbać o swoje bezpieczeństwo i swój przemysł samodzielnie,
A wracając do muzeum, to jest ono zorganizowane bez specjalnego zadęcia. Prawie wszystko można dotykać i nie tylko dotykać.
Z samolotu wyjęto silnik, czyli cały środek, a młodzi miłośnicy awiacji mogą wchodzić Vigenowi, że tak powiem, pod ogon, wychodzić z przodu przez wlot powietrza, a tam czeka już mama. Dla urozmaicenia, po drugiej stronie samolotu jest zwykła zjeżdżalnia.
A dla tych, których interesują silniki, to proszę, do wyboru i do koloru.
Warto było tu przyjechać. Nie tylko dlatego, że nie padało nam na głowę. Spędziliśmy tutaj prawie 4 godziny i nie nudziliśmy się. A to dopiero połowa dostępnej ekspozycji.