Najwyraźniej nadmiar wydarzeń nie sprzyja robieniu zdjęć i umieszczaniu nowych wpisów na blogu. Moja praca jest rozhuśtana pomiędzy Birmingham a Goteborgiem, jak wahadło. Tydzień tu i tydzień tam, niezależnie z której strony się na to patrzy. Każdy weekend jest albo przed samolotem i trzeba się przygotowywać, albo po samolocie i trzeba sie jakoś ogarnąć. Może nadchodząca wiosna (Wiosno nadchodzisz - prawda?) tchnie we mnie więcej energii.
W poprzedni weekend zmusiłem się prawie do powtórzenia wizyty w
muzeum techniki „Think Tank” w
Birmingham. Jakoś trzeba było się wyrwać się z tego zimowego marazmu. I jak to
jest zwykle w tego typu miejscach, wpadłem w tłum rodziców z dziećmi, dzieci na
wycieczkach szkolnych, lub dziadków z wnukami. Starszy, samotny pan, inżynier
odwiedzający sanktuarium narodzin Rewolucji Przemysłowej, nie ma tu co liczyć
na spokojne obcowanie z duchem pra-pary.
Najpierw rzut oka na drugą z najstarszych zachowanych maszyn Jamesa Watta; Smethwick Engine;
oraz łączącą je belkę kiwaka:
W natłoku eksponatów trudno jest wizualnie wyizolować akurat to co się chce pokazać, a pokazywać jest co. Na przykład małą maszynę, przeznaczoną do niewielkich warsztatów;
jeszcze mniejszą maszynę, z oryginalnym mechanizmem korbowym;
silnik gazowy, o konstrukcji maszyny parowej, ale już wewnętrznego spalania;
oraz jeden z pierwszych generatorów prądu;
Eh, fajnie by było przyprowadzić tu swoje wnuki.